Artur Gronek: Udało się ugasić pożar

PAP / Lech Muszyński
PAP / Lech Muszyński

- Kierownik naszej drużyny ma podobną sytuację do mnie. Jest absolutnym nowicjuszem w swoim fachu i po prostu należy mu się jeszcze jedna szansa - mówi Artur Gronek, trener Stelmetu BC, który przez kuriozalny błąd przegrał niedawno mecz walkowerem.

[b]

WP SportoweFakty: Ostatnie dni w Stelmecie BC były dość burzliwe. Kompromitacja w Kutnie odbiła się szerokim echem w koszykarskim środowisku. Kryzys był także w drużynie. Jak sobie pan poradził z tą sytuacją?[/b]

Artur Gronek: Był lekki pożar, ale udało się go ugasić. Robiłem wszystko, żeby zachować zimną głowę i skoncentrować się na koszykówce. W ten sposób podszedłem do tego z zawodnikami po przyjeździe do Warszawy z tego nieszczęsnego Kutna, a może w sumie szczęsnego, bo jakbyśmy pojechali do Włoch dziesiątką zawodników, to by była dopiero afera i kompromitacja.

Aż trudno zrozumieć, że doszło do[b] tak kuriozalnej sytuacji.[/b]

- Wiedziałem, że taki przepis obowiązuje, ale gdzieś mi to umknęło. Nie wziąłem tego pod uwagę. Zostałem uświadomiony dopiero na spotkaniu z komisarzem PLK, Wiesławem Zychem. To było 35 minut przed rozpoczęciem meczu. Nie ukrywam, że cały czas łudziłem się, iż uda nam się rozegrać spotkanie i uniknąć kompromitacji. Starałem się zachowywać kamienną twarz. Nie było łatwo.

Polakom udało się ten fakt zrozumieć i w miarę szybko przyswoić, ale ciekawi mnie, jak zareagowali zawodnicy zagraniczni, którzy nie mają za wielkiej wiedzy na temat przepisów PLK?

- Na samym początku nie mogli uwierzyć, że takie coś ma miejsce. Byli w szoku. Trudno było im to wszystko zaakceptować. Musieli jednak to zrobić. Nie mieli wyjścia.

ZOBACZ WIDEO: Tego rekordu Polski nie pobito już od 36 lat. "Strasznie mnie to kręci"

Jak wyglądał "powrót do żywych" pana, ale także zespołu?

- Godzinę musieliśmy odczekać, wystać na parkiecie. Następnie wsiedliśmy do autokaru i udaliśmy się do Warszawy do hotelu. Od razu zrobiłem meeting ze sztabem szkoleniowym. Powiedziałem jasno: musimy skoncentrować się na koszykówce. To była myśl przewodnia.

[b]

Paradoksalnie ta sytuacja może umocnić drużynę.[/b]

- W ten sposób staraliśmy się funkcjonować. Czasami takie sytuacje bardzo cementują drużynę, która chce pokazać, że to był wypadek przy pracy. Wydaje mi się, że zespół pozytywnie zareagował na wydarzenia. Zagraliśmy dobre zawody we Włoszech i na Kociewiu.

Po meczu w Kutnie mówił pan o rozmowie z Januszem Jasińskim i Michałem Szpakiem na temat zaistniałej sytuacji. Czy doszło do spotkania między wami?

- Tak, rozmawialiśmy na temat tej sytuacji.

Jakie wnioski płyną po tej rozmowie?

- Doszliśmy do wniosku, że trzeba zrobić zbiór informacji, które powinny być dokładnie sprawdzone, trochę jak przed wyścigiem Formuły 1. Tam każdy samochód musi być sprawdzony doszczętnie, nie może być żadnych usterek. My także dążymy do tego, by w przyszłości uniknąć takich sytuacji.

Zostańmy na chwilę przy wyścigu Formuły 1. Gdy urywa się koło, to zwykle ktoś z boksu danego zespołu traci pracę. U was okręt płynie dalej w niezmienionym składzie.

- Dokładnie. Na ten moment pracujemy w tym samym składzie. Aczkolwiek z większą uwagą przyglądamy się pracy poszczególnych osób. Jeśli przydarzałaby się podobna sytuacja, to wówczas wyciągniemy konsekwencje.

Większość domagała się zwolnienia kierownika drużyny. Pan bierze go w obronę. Na razie.

- Wyrzucić można wszystkich. To najprostsze, ale trzeba znaleźć kogoś odpowiedniego na to miejsce. To już nie jest takie proste zadanie. Uważam, że kierownik naszej drużyny ma podobną sytuację do mnie. Jest absolutnym nowicjuszem w swoim fachu i po prostu należy mu się jeszcze jedna szansa. Aczkolwiek, tak jak powiedziałem wcześniej, patrzymy na niego z większą uwagą i cenzurą. Takie błędy po prostu nie mogą się powtórzyć.

Walczycie jeszcze o powtórkę spotkania?

- Nie. Polfarmex w sposób jasny się wypowiedział na ten temat. Przyjęliśmy to do zrozumienia. Kutnianie przyjadą do nas i będziemy walczyć na parkiecie. Zweryfikujemy nasze możliwości.

Zawodników chyba nawet nie trzeba będzie motywować.

- Dokładnie. Mam nadzieję, że wynik też będzie podwójny na naszą korzyść (śmiech).

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: