W drugim meczu w grupie C Basketball Champions League Rosa kompletnie nie dała rady BK Ventspils, przegrywając na wyjeździe 53:74. Jedynie w pierwszej kwarcie wicemistrzowie Polski byli równorzędnym rywalem, a po jej zakończeniu nawet prowadzili 20:15. O kolejnych dziesięciu minutach, przegranych 6:20, zawodnicy i sztab szkoleniowy radomskiej drużyny chcieliby jak najszybciej zapomnieć.
- Przeciwnicy zagrali o wiele lepiej od nas. Spisali się bardzo dobrze w defensywie, przeszkadzali nam w organizowaniu gry w ofensywie. W naszych atakach było mnóstwo bałaganu, oddaliśmy wiele złych rzutów - przyznał na konferencji prasowej Wojciech Kamiński.
Po raz kolejny Rosę zawiodła skuteczność. Jej zawodnicy trafili zaledwie 17 na 56 rzutów z gry (30,4 proc.), w tym 6 na 24 z dystansu, przy blisko 44-procentowej efektywności rywali.
- Wszystko widać w statystykach - zdobyliśmy tylko 53 punkty. Pozwoliliśmy zebrać rywalom aż 16 piłek na atakowanej tablicy - podkreślił szkoleniowiec przyjezdnych. Łącznie łotewska ekipa zanotowała 44 zbiórki - przy 29 takich zagraniach konkurentów.
Przez długie fragmenty, zwłaszcza w drugiej kwarcie, goście nie potrafili znaleźć drogi do kosza miejscowych. - Jeżeli myślimy o zwycięstwach na wyjazdach w Lidze Mistrzów, nie możemy tak grać - nie ukrywał Kamiński.
ZOBACZ WIDEO Marcin Robak: Była duża złość
{"id":"","title":""}