Mindaugas Budzinauskas po meczu z PGE Turowem: Nie mieliśmy żadnych szans

PAP / Adam Warżawa / Mindaugas Budzinauskas, trener Kinga Szczecin
PAP / Adam Warżawa / Mindaugas Budzinauskas, trener Kinga Szczecin

Zimny prysznic czekał na zespół Polpharmy Starogard Gdański w drugiej kolejce Polskiej Ligi Koszykówki. Kociewskie Diabły po zaskakującym zwycięstwie nad Anwilem (83:82), doznały wysokiej porażki w Zgorzelcu (57:83).

Koszykarze Polpharmy Starogard Gdański udali się do Zgorzelca w doskonałych nastrojach. Po niespodziewanym zwycięstwie nad faworyzowanym Anwilem Włocławek, starogardzianie mieli apetyt na sprawienie kolejnej niespodzianki i pokonanie na wyjeździe byłego mistrza Polski. Swojego optymizmu nie krył nawet szkoleniowiec Kociewskich Diabłów. - Wiemy, że możemy wygrać z Turowem - zapowiadał Mindaugas Budzinauskas. Rzeczywistość dla jego zespołu okazała się jednak brutalna. Po końcowej syrenie Litwin wypowiadał się już w zupełnie innym tonie.

- Po bardzo ważnym dla nas zwycięstwie na Anwilem był to dobry, zimny prysznic. Nie mieliśmy w tym meczu żadnych szans, co było widać na parkiecie - przyznawał szkoleniowiec Polpharmy. Jego słów nie można uznać za wyolbrzymienie. Kociewskie Diabły ani przez chwilę nie spowodowały, że zwycięstwo PGE Turowa mogło być zagrożone. W całym meczu goście ze Starogardu Gdańskiego utrzymywali się na prowadzeniu tylko przez 39 sekund.

- Myślę, że byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu, ale tak naprawdę nie wykonaliśmy nic z tego, co ćwiczyliśmy. Na początku pojedynku, jeszcze w pierwszej kwarcie, byliśmy bardzo skupieni w obronie i to nam wychodziło. Niestety straciliśmy tę koncentrację i daliśmy zdobyć rywalom dużo łatwych punktów. Później nie byliśmy już w stanie wrócić do gry - kontynuował Mindaugas Budzinauskas.

Polpharma boleśnie przekonała się o sile zespołu z przygranicznego miasta szczególnie w trzeciej kwarcie. Twarda i agresywna obrona czarno-zielonych pozwoliła przyjezdnym na zdobycie zaledwie jedenastu punktów. Starogardzianie w niczym nie przypominali drużyny, która jeszcze kilka dni wcześniej pokonała Anwil. Z gry zostali wyłączeni liderzy zespołu: Anthony Miles zapisał na swoim koncie tylko 6 punktów, a Michael Hicks rzucił co prawda 13 "oczek", ale na zaledwie 36,4-procentowej skuteczności.

ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

- Uważam, że była to dla nas dobra lekcja. Teraz wiemy, że więcej nie możemy już zlekceważyć PGE Turowa - dodawał żartobliwie Budzinauskas, który mógł być zadowolony ze swoich podopiecznych dopiero w czwartej kwarcie. Gdy PGE Turów był już pewny zwycięstwa, starogardzianie popisali się dobrą obroną strefową.

- To było przygotowanie do następnych meczów, ale przyznam, że nieźle graliśmy tą strefą. Z drugiej strony Turów nie był już chyba wystarczająco skoncentrowany i to ułatwiło nam zadanie. Chcę jednak pogratulować drużynie ze Zgorzelca tego, że od początku meczu do samego końca bronili bardzo agresywnie. Nie dali nam w ogóle złapać powietrza i jest to dla nich jak najbardziej zasłużona wygrana. Widać, że w każdym kolejnym meczu grają coraz lepiej - chwalił swoich rywali szkoleniowiec Polpharmy.

Komentarze (1)
avatar
caMan
18.10.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Na mocną agresywną obronę, gra się wymuszaniem fauli, czego starogardzianom zabrakło. W takie sytuacji powinni grać na Diduszko, Sajusa, Davisa czy rozpędzonego Fliegera i wymuszać faule. Archi Czytaj całość