Asseco Gdynia już od kilku tygodni prowadziło korespondencyjny pojedynek z PGE Turowem Zgorzelec o pierwszą "ósemkę". Przed ostatnią kolejką sytuacja w tabeli była klarowna. Żółto-niebieskim do awansu do play-offów wystarczyła wygrana z Siarką.
Od samego początku gospodarze narzucili swój styl gry i byli stroną dominującą. Już do przerwy gdynianom udało się zbudować 13-punktową przewagę. W kolejnych minutach meczu podopieczni Tane Spaseva kontrolowali wydarzenia na parkiecie, wygrywając ostatecznie 72:54.
Mimo sporej presji, gdynianie grali z dużą cierpliwością i opanowaniem. - Nie było drżących rąk. Od samego początku narzuciliśmy swoje warunki i kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Podeszliśmy do tego meczu z chłodną głową i po prostu go wygraliśmy - przyznaje Filip Matczak, jeden z liderów Asseco Gdynia, który nie ukrywa, że po zakończeniu spotkania na twarzach zawodników pojawiły się uśmiechy.
ZOBACZ WIDEO 30 lat po Czarnobylu. Rudziński: były naciski na kolarzy, żeby pojechali
{"id":"","title":""}
- Oczywiście, że odetchnęliśmy z ulgą. Trudno aby było inaczej, skoro ostatni mecz decydował o tym, czy będziemy w play-offach. Udało się wygrać i na pewno zagościły na naszych twarzach uśmiechy - zaznacza.
Zespół Tane Spaseva z bilansem 17:15 zakończył fazę zasadniczą w Tauron Basket Lidze. To dało ekipie znad morza ósme miejsce i grę w play-off. - Cały sezon jest jak najbardziej na plus. Zostały nam play-offy. Chcemy się w nich pokazać z jak najlepszej strony - komentuje gracz Asseco Gdynia.
W play-offach podopieczni Tane Spaseva zmierzą się ze Stelmetem BC Zielona Góra. Ciekawostką jest fakt, że te drużyny po raz trzeci z rzędu będą rywalizować w ćwierćfinale. W poprzednich latach zielonogórzanie dwukrotnie wygrywali 3:1. Jak będzie teraz?
- Historia lubi się powtarzać. Nic na to nie poradzimy - musimy wyjść i walczyć. Z drugiej strony jest to fajne, że mamy szansę rywalizować z najlepszym zespołem w Polsce, który ma ogromne doświadczenie. To euroligowa ekipa. Cieszę się, że możemy sprawdzić się na ich tle - ocenia Filip Matczak.