W dwumeczu rozgrywanym pod Wawelem padł remis. Teraz wrocławianki wystąpią przy swojej publiczności, doskonale znają halę, więc chcą wykorzystać atuty. Gdyby udało im się zanotować dwa triumfy pod rząd, wówczas zapewnią sobie udział w finale. Takiego scenariusza Wisła Can Pack chce za wszelką cenę uniknąć. - Musimy wygrać chociaż jeden wyjazdowy pojedynek. Niestety niektóre zawodniczki, jak Katerina Zohnova i Małgorzata Misiuk zakończyły sezon przez powstałe urazy, co dość utrudnia sytuację, ale spróbujemy - mówi trener Jose Ignacio Hernandez.
Jego zespół powinien pamiętać o twardej obronie i pressingu. Wtedy rywalki nie potrafiły grać tak skutecznie. Ewidentnie gubiły się przy konstruowaniu akcji. To główny sposób na ich powstrzymanie. Oczywiście pod warunkiem, że Biała Gwiazda nie zawiedzie w ofensywie. - Nawet ostatnia kwarta przegranego, niestety, meczu pokazała jak potrafimy bronić swojego kosza. Przeciwniczki nie radziły sobie. Jednak niemożliwym jest utrzymać maksymalny poziom przy małej rotacji składem - dodaje Hiszpan.
Patrząc na przebieg dotychczasowych konfrontacji przypuszczalnie prędzej zamierzony cel wiślaczki osiągną w środę, kiedy będą trochę bardziej wypoczęte. W takim układzie podczas czwartkowego starcia potowarzyszy im większy komfort, bo ewentualna porażka doprowadzi do piątego, decydującego spotkania. Ono rozegrane zostanie przy Reymonta.
Jeżeli natomiast to oponent obejmie prowadzenie, aktualny mistrz znajdzie się pod ścianą i czeka go prawdziwy test charakteru.