- To było sędziowskie Prima Aprillis - takie komentarze docierają z obozu Startu Lublin po zakończeniu spotkania z Treflem Sopot.
W trakcie meczu gospodarze dwukrotnie zostali ukarani przewinieniami technicznymi. W obu przypadkach podopieczni Zorana Marticia celnie wyegzekwowali rzuty wolne. Najwięcej kontrowersji dostarczyła jednak sytuacja w samej końcówce meczu.
Na niecałe 20 sekund przed zakończeniem czwartej kwarty, po celnym rzucie z dystansu Josipa Bilinovaca sopocianie odrobili straty do jednego punktu. Piłkę spod własnego kosza wyprowadzali gospodarze. Jan Grzeliński na chwilę urwał się Anthony'emu Irelandowi i zszedł w kierunku linii bocznej.
Zawodnik otrzymał podanie, ale sędziowie odgwizdali błąd kroków. Sytuacja budzi sporo wątpliwości. - Rywal mnie popchnął i musiałem ratować piłkę, a wtedy sędziowie odgwizdali błąd kroków - przyznał rozgrywający z Lublina.
Swojego rozgoryczenia nie ukrywają pozostali koszykarze Startu.
- Myślę, że kilka osób powinno ten mecz jeszcze raz zobaczyć. I nie mówię tutaj o zawodnikach i trenerach. Może wówczas te sytuacje inaczej by wyglądały? Pewne sprawy lepiej przemilczeć. Dla mnie to my ten mecz wygraliśmy, ale to Trefl pojechał do Trójmiasta z wygraną - skomentował Marcin Salamonik.
Ostatnią akcję meczu skutecznie wykończył Anthony Ireland, który dał sopocianom pierwsze zwycięstwo na wyjeździe w Tauron Basket Lidze.
Koszykarze znad morza nie chcą się jednak wypowiadać na temat kontrowersji sędziowskich.
- Nie chcę zabierać głosu. Mogę jedynie powiedzieć, że w tym sezonie przegraliśmy dziesięć meczów w samych końcówkach i w końcu szczęście uśmiechnęło się do nas - zaznacza Śmigielski.