Koszalinianie fatalnie rozpoczęli spotkanie z Rosą. Od samego początku musieli gonić dobrze dysponowanych radomian, którzy dość szybko osiągnęli ośmiopunktowe prowadzenie (2:10). Później podopieczni Wojciecha Kamińskiego kontrolowali wydarzenia na parkiecie.
- Początek w naszym wykonaniu nie był najlepszy, szczególnie w defensywie prezentowaliśmy się bardzo kiepsko. Nie realizowaliśmy założeń, które trener postawił nam przed meczem. To był nasz największy błąd - mówi Adam Pechacek, czeski środkowy AZS-u.
Goście w trzeciej kwarcie prowadzili już 56:40, ale wówczas do głosu doszli Akademicy, którzy ambitnie walczyli o korzystny wynik. Gospodarzom udało się zredukować straty do trzech oczek, ale w końcówce więcej zimnej krwi zachowała Rosa.
- W drugiej połowie broniliśmy nieco lepiej, ale to okazało się za mało na wygraną. Poza tym nie trafiliśmy sporo rzutów spod kosza i z otwartych pozycji - komentuje Pechacek.
Akademicy są w coraz trudniejszej sytuacji w tabeli TBL. Po porażce z Rosą Radom koszaliński AZS z bilansem 11:13 zajmują dopiero jedenaste miejsce.