Szczecinianie liczyli w tym meczu na... łatwe punkty i się nie przeliczyli. Koszykarze Śląska po raz kolejny zapomnieli, że spotkanie trwa 40 minut i zostali bardzo boleśnie skarceni za brak koncentracji. A gospodarzom z kolei należą się brawa za to, że rywala nie zlekceważyli, ale...
Początek meczu nie zwiastował, że będzie w nim tak mało emocji i w gruncie rzeczy okaże się on aż tak jednostronny. Wrocławianie rozpoczęli pojedynek od prowadzenia 7:2, a chwilę potem było już 13:4 dla gości! Taką przewagę Śląsk zawdzięczał głównie bardzo skutecznej postawie Witalija Kowalenki. Wydawało się zatem, że dla ekipy z Wrocławia batalia ta może być przełamaniem. Nic bardziej mylnego.
Jeszcze w pierwszej kwarcie gospodarze nie tylko odrobili wszystkie straty, ale nawet wyszli na prowadzenie. Do akcji wkroczył głównie Russell Robinson, który tylko w pierwszej kwarcie odsłonie zdobył 12 punktów.
W drugiej kwarcie wynik nadal był sprawą otwartą. Co prawda zaczęła zarysowywać się delikatna przewaga miejscowych, ale wrocławianie wciąż pozostawali w grze. Aż do feralnej dla nich trzeciej partii. Wówczas szczecinianie zadali rywalowi potężny cios. Ten fragment wygrali 30:12, a ich prowadzenie zbliżyło się do 30 punktów w pewnym momencie! To była strata już nie do odrobienia dla gości.
W ostatniej części spotkania miejscowi już nie forsowali specjalnie tempa, a goście chcieli po prostu już ten mecz dograć do końca. Dla King Wilków Morskich było to 12 zwycięstwo w tym sezonie, a dla Śląska 18 porażka.
King Wilki Morskie Szczecin - WKS Śląsk Wrocław 89:64 (25:23, 15:13, 30:12, 19:16)
King Wilki Morskie: Brown 16, Robinson 14, Gaines 13, Nikolić 10, Kikowski 8, Leończyk 7, Nowakowski 6, Garbacz 6, Majewski 5, Galdikas 3, Aiken 1, Majcherek
Śląsk: Williams 17, N. Kulon 12, Jankowski 12, Kowalenko 12, Chanas 8, Ikovlev 3, Han, Jarmakowicz, M. Kulon.