- Przepraszam, czy na sali obecny jest ktoś ze statystyków? Nie mam żadnej asysty, a Prosty (Tomasz Prostak - przyp. M.F.) niby po czyim podaniu zdobył punkty? - w ten sposób, pół-żartem pół-serio, swoją wypowiedź na konferencji prasowej rozpoczął Filip Dylewicz, jeden z bohaterów środowego zwycięstwa PGE Turowa Zgorzelec nad Energą Czarnymi Słupsk.
Wicemistrz Polski pokonał rywala 83:81, a wspomniany lider drużyny miał w tym niemały udział. Obchodzący dwa dni przed meczem swoje 36. urodziny, Dylewicz sprawił sobie prezent w postaci bardzo dobrej gry - rzucił 15 punktów i zebrał 14 punktów, a PGE Turów wygrał po raz ósmy w sezonie.
- Cieszymy się z bardzo mocno, to oczywiste, ale nie tylko dlatego, że wygraliśmy, ale dlatego, że nasza forma idzie w górę. Najpierw był mecz w Lublinie, teraz dobry mecz z Energą Czarnymi. Prognostyki przed kolejnymi spotkaniami są naprawdę dobre - przyznał Dylewicz.
Już w poniedziałek PGE Turów zmierzy się u siebie z Anwilem Włocławek. Rottweilery pokonały zgorzelczan u siebie w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego, ale dopiero po dogrywce.
- Nasza forma idzie w górę. Czekamy więc na Anwil. Prognozy są - po ostatnich wygranych - kolorowe i pozytywne. Bardzo pomaga nam dojście Kirka Archibeque'a. Widać, że przeciwnicy mają respekt przed wchodzeniem pod kosz, bo on zawsze tam stoi. Do tego przeciwko Czarnym fenomenalnie zagrał Daniel Dillon, naprawdę czapki z głów, ale Daniel wie, że najważniejszy jest zespół i dobro tego zespołu - zakończył Dylewicz.
Szkoda, że nie poprawiłą błędu o którym pisał.
nie rozumiem po polskiemu