Nietypowo, bo w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, wzorem ligi NBA, został rozegrany najciekawszy mecz dwunastej kolejki Tauron Basket Ligi, w którym Rosa podejmowała Stelmet BC. Hit nie zawiódł - dostarczył wielu emocji, kończąc się dopiero po dogrywce zwycięstwem gospodarzy 88:86.
Ze względu na przygotowania do tego spotkania zawodnicy obu drużyn nie mogli więc zbyt wiele czasu poświęcić swoim bliskim. - Wiadomo, że wigilia musi być wolna, bo trzeba dojechać i usiąść z rodziną przy stole, ale lekko potraktowaliśmy te przygotowania. Odbyliśmy jeden trening w środę i jeden w pierwszy dzień świąt - poinformował Wojciech Kamiński.
Radomianie z animuszem rozpoczęli sobotnie zawody, prowadząc 28:18 po premierowej odsłonie. - Tę świeżość i energię było widać szczególnie na początku meczu, w pierwszej kwarcie, a później troszkę nas "przytkało", ale na szczęście wygraliśmy - zaznaczył trener trzeciego obecnie zespołu w tabeli.
Po koszykarzach Rosy nie widać zmęczenia, jakie mogła spowodować duża liczba gier w bieżącym sezonie. - Najważniejsze mecze dopiero przed nami. W styczniu mamy trzy wyjazdy z rzędu w ramach europejskich pucharów. Zobaczymy, jak wtedy będziemy się spisywać, bo po powrotach czekają nas trudne mecze w Toruniu, u siebie z Anwilem i, o ile się nie mylę, w Ostrowie - przypomniał "Kamyk".
W środowy wieczór ekipa z województwa mazowieckiego rozegra ostatnie w 2015 roku spotkanie, na wyjeździe z Treflem. - Oczywiście mamy w tym roku jeszcze jeden mecz w Sopocie i tam trzeba zwyciężyć, bo nie po to wygrywamy z mistrzem Polski, żeby później gubić punkty gdzieś po drodze. Mam nadzieję, że zagramy tak samo skoncentrowani, jak w sobotę - zakończył szkoleniowiec.