Chorwacki szkoleniowiec jest kompletnie niezadowolony z postawy swoich zawodników w pierwszych dwóch kwartach w spotkaniu z King Wilkami Morskimi Szczecin. Jego podopieczni zagrali bez odpowiedniego zaangażowania i determinacji. MKS kompletnie nie przypominał zespołu, który jeszcze kilka dni temu pewnie pokonał na wyjeździe Śląsk Wrocław.
- Z całym szacunkiem do zespołu ze Szczecina, ale w pierwszej połowie nie zrobiliśmy nic, aby im zagrozić. Wilki były szybsze, silniejsze od nas. My kompletnie nie realizowaliśmy założeń, które sobie postawiliśmy przed meczem. W pewnym momencie przewaga urosła nawet do 17 punktów, ale udało się nam zejść do 11 oczek straty do przerwy, co jest naprawdę dobrym wynikiem, jak na to co prezentowaliśmy w trakcie pierwszych 20 minut - przyznaje Drażen Anzulović, szkoleniowiec MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Chorwat musiał wstrząsnąć zespołem w trakcie przerwy. Jego mocne słowa zadziałały. Goście z każdą kolejną minutą odrabiali straty, doprowadzając do remisu w czwartej kwarcie.
- Druga połowa to zupełnie coś innego. Zaczęliśmy grać szybciej, z większą energią i zaangażowaniem. Mieliśmy pomysł na grę w ofensywie. Przede wszystkim udało się nam wrócić do gry - zaznacza Anzulović.
W końcówce MKS miał swoje szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść, ale dąbrowianom zabrakło boiskowego sprytu.
- Prawda jest taka, że jeśli doprowadzamy do sytuacji, w której możemy wygrać mecz, to musimy ją wykorzystać. Nie ma innej opcji. W Szczecinie nie udało się tego dokonać. Nie byliśmy wystarczająco sprytni. Być może nie mamy jednak wystarczającej jakości w tym momencie - komentuje Chorwat.
Czy pod słowami "brak odpowiedniej jakości" kryje się coś więcej? Drażen Anzulović będzie próbował wzmocnić zespół? Przypomnijmy, że cały czas w zespole brakuje Jakuba Dłoniaka, polskiego lidera MKS-u. Zawodnik leczy kontuzję.