Start Lublin ma za sobą trudny czas. Podopieczni Pawła Turkiewicza po dziewięciu meczach mają na koncie zaledwie dwa zwycięstwa. Gra drużyny Startu jest jednak o wiele lepsza niż osiągane przez nią wyniki. Jak ostatnie wydarzenia w lidze ocenił podkoszowy Marcin Salamonik?
WP SportoweFakty: W niedzielę doznaliście siódmej porażki w tym sezonie. Jak ocenisz starcie z Energą Czarnymi Słupsk?
Marcin Salamonik: Do pewnego momentu był to naprawdę bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Graliśmy w sposób jaki sobie założyliśmy przed spotkaniem, realizowaliśmy większość założeń zarówno w ataku jak i w obronie. Przez 30 min graliśmy taką koszykówkę jaką chcieliśmy.
Tak jak mówisz przez trzy kwarty pojedynek był bardzo wyrównany. Co zawiodło w czwartej kwarcie?
- Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć tego, co się z nami po raz kolejny dzieje w 4 kwarcie. W kilka minut zaprzepaszczamy to co wypracowujemy sobie wcześniej ciężką pracą. Wydaje mi się, że wychodzi po prostu brak doświadczenia na poziomie TBL i brakuje nam kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność w trudnych momentach, poustawia wszystko na boisku.
Kapitalny mecz zagrał Folarin Campbell. Wiedzieliście, iż z jego strony może nadejść największe zagrożenie?
- Wiedzieliśmy, że zagrożenie może być praktycznie od każdego zawodnika Czarnych. Udało nam się w pewnym stopniu zatrzymać innych liderów ale niestety pozwoliliśmy Campbellowi na taka grę jaką lubi najbardziej. On to wykorzystał w 100 procentach.
Ewidentnie macie problem z grą przed własną publicznością. Potrafisz to wytłumaczyć?
- Nie sadzę, żebyśmy mieli problem z tym, że gramy przed własną publicznością. Gdyby tak było, to mecze przegrywalibyśmy już po pierwszych połowach, a my kolejny mecz gramy dobrze przez 3 kwarty, a w 4 coś w nas pęka. Więc jeżeli już mamy jakiś problem to z czwartą kwartą....
Z meczu na mecz prezentujesz się coraz lepiej. W pełni zadomowiłeś się już w TBL?
- Cały czas się uczę koszykówki na tym poziomie. Co chwilę łapię się na robieniu rzeczy, które w 1 lidze mi wychodziły a tutaj nie mają prawa bytu. Ale grając co kilka dni przeciwko najlepszym zawodnikom w kraju staram się wyciągać z tego jak najwięcej.
Przed wami spotkanie za przysłowiowe "cztery punkty" z Siarką Tarnobrzeg. Byłeś zaskoczony ich znakomitym startem rozgrywek?
- Trochę byłem zaskoczony. Ale już po tych wszystkich spotkaniach, które się odbyły można powiedzieć, że tylko Stelmet wydaje się być poza zasięgiem. W pozostałych meczach zawsze może zdarzyć się jakaś niespodzianka. Jedziemy do Tarnobrzegu tylko po zwycięstwo.
Na kogo najbardziej musicie zwrócić uwagę w zespole z Podkarpacia?
- Na cały zespół. Siarka jest zespołem nieobliczalnym. Musimy się skupić na każdym zawodniku.
Rozmawiał Jakub Artych