Robert Tomaszek nie przegrywa "Świętej Wojny"

W poprzednim sezonie Robert Tomaszek bronił barw Śląska Wrocław i dwukrotnie grał w "Świętej Wojnie", czyli starciu wrocławian z włocławskim Anwilem. W niedzielę doświadczony center stanie po drugiej stronie barykady.

Poprzedni sezon był kompletnie nieudany dla Anwilu Włocławek. Rottweilery zanotowały najgorsze rozgrywki od momentu awansu do ekstraklasy, czyli od roku 1992! Nie mogło być inaczej - brak awansu do play-off i tylko 10 zwycięstw w 30 meczach nie pozostawiły złudzeń.

Na domiar złego włocławianie dwukrotnie ulegli odwiecznemu rywalowi, Śląskowi Wrocław. Najpierw - kilka dni po Świętach Bożego Narodzenia - Śląsk ograł Anwil u siebie 91:72, a w kwietniu zgarnął zwycięstwo w Hali Mistrzów, 89:82.

W obu tych spotkaniach występował Robert Tomaszek, wówczas center wrocławskiego zespołu, a obecnie... kapitan Anwilu. Doświadczony środkowy w pierwszym pojedynku rzucił sześć oczek i miał pięć zbiórek, a w rewanżu do siedmiu punktów dodał trzy zbiórki.

- Wiem co oznaczają te mecze dla obu klubów. Przyznam jednak, że w zeszłym roku nie przeżywaliśmy tego tak, jak przeżywa się tutaj we Włocławku. Od jakiegoś czasu kibice rozmawiają głównie o tym meczu i to nas nakręca. Jednocześnie jednak, my jesteśmy profesjonalistami i do każdego spotkania podchodzimy zupełnie tak samo, bo każde chcemy wygrać - mówi center Rottweilerów.

Obecnie 34-latek stoi po drugiej stronie barykady odkąd latem podpisał kontrakt z włocławskim klubem. I choć niegdyś kibice w Hali Mistrzów nie przepadali za doświadczonym centrem (także z czasów, gdy bronił barw Energi Czarnych Słupsk i wziął udział w prześmiewczym materiale promocyjnym przed meczem słupszczan z włocławianami), obecnie jest jednym z ich ulubieńców.

Wszystko za sprawą olbrzymiego zaangażowania w każdym meczu. Tomaszek świetnie spełnia się jako lider szatni i kapitan zespołu. I w niedzielę zrobi wszystko, aby wygrać "Świętą Wojnę" po raz trzeci z rzędu.

- Będę nastawiony na zwycięstwo! I każdy z nas będzie miał takie podejście. Ten mecz trzeba po prostu wygrać - kończy Tomaszek.

Źródło artykułu: