Choć po dwóch kolejkach TBL głębokich wniosków wyciągać nie należy, to jednak już teraz można powiedzieć, że kibice PGE Turowa w tym sezonie nie będą mieli tylu powodów do satysfakcji co w poprzednich latach. Oczywiście jest to dosyć zrozumiałe, bo kasie klubu ze Zgorzelca jest znacznie mniej pieniędzy niż ostatnio.
Z kolei gdynianie na starcie sezonu czują się znakomicie. Po efektownym zwycięstwie nad Treflem w derbach Trójmiasta, w środę zanotowali cenne zwycięstwo nad PGE Turowem. Może już nie jest to taki spektakularny wynik, ale jednak faktem jest, że Asseco pokonało wicemistrza Polski. A takie zwycięstwa zawsze budują.
To na pewno nie było jednak jednostronne widowisko, a zgorzelczanie mieli w tym meczu naprawdę świetne fragmenty. Tak było choćby w drugiej kwarcie spotkania, kiedy goście tak mocno przycisnęli swojego rywala, że przez 10 minut pozwolili mu zdobyć zaledwie... pięć punktów! Skuteczność gdyńskiego zespołu była po prostu katastrofalna.
Ale wicemistrzowie Polski długo sobie w tym spotkaniu nie "poszaleli". Zimny prysznic dobrze zrobił bowiem gospodarzom, którzy odrodzili się tuż po przerwie. Skuteczność odzyskali Filip Matczak i Anthony Hickey, którzy w tym fragmencie gry byli nie do zatrzymania. Dziurawa obrona zgorzelczan natomiast przyjmowała cios za ciosem. Nim koszykarze PGE Turowa się obejrzeli, przegrywali już różnicą 14 punktów, a o tak grający zespół Asseco kibice w Gdyni przed ostatnim fragmentem meczu mogli być spokojni.
Na początku czwartej kwarty prowadzenie gdynian wzrosło do 16 punktów, ale... goście broni nie złożyli. Zespół do walki próbował poderwać jeszcze Cameron Tatum, a przewaga gospodarzy zaczęła topnieć w oczach. Ostatecznie w Gdyni doszło do wymiany ciosów na linii rzutów osobistych na finiszu, ale w bardziej komfortowej sytuacji byli koszykarze Asseco i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Po środowej batalii należy odnotować jeszcze jeden fakt - gospodarze zmiażdżyli w tym meczu rywala na tablicach, wygrywając walkę o zbiórki 53:36. Na tym polu przede wszystkim wyróżnili się Przemysław Frasunkiewicz i Przemysław Żołnierewicz, którzy zebrali w sumie 24 piłki.
Asseco Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 77:75 (23:17, 5:13, 29:14, 20:27)
Asseco: Matczak 17, Żołnierewicz 13, Hickey 12, Parzeński 12, Frasunkiewicz 9, Kowalczyk 8, Szczotka 5, Morozow 1, Kaplanović, Czerlonko.
PGE Turów: Tatum 19, Harris 17, Dylewicz 11, Dillon 10, Kostrzewski 4, Krestinin 4, Karolak 3, Novak 3, Niedźwiedzki, Prostak.
Się nie zdziwię, jak znów wszyscy medaliści z zeszłego sezonu tam przegrają.