Na inaugurację koszykarze King Wilków Morskich Szczecin przegrali z Energą Czarnymi Słupsk 81:93. Zespół z Pomorza Zachodniego zaprezentował się bardzo kiepsko, będąc znacznie słabszym od rywala w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.
Zawiodła przede wszystkim defensywa, która ma być wizytówką nowej drużyny, która prowadzi w tym sezonie Marek Łukomski. Co jeszcze poszło nie tak i co należy zmienić przed kolejnymi meczami? O tym rozmawiamy z kapitanem Watahy - Łukaszem Majewskim.
WP SportoweFakty: Chyba nie tak to miało wyglądać na inaugurację ligi.
Łukasz Majewski: Tak, zdecydowanie. Popełniliśmy masę prostych błędów. W pierwszych dwóch-trzech minutach meczu otworzyliśmy niemal wszystkich zawodników Energi Czarnych Słupsk. Wiadomo, że tutaj się ciężko gra, tym bardziej, jak gospodarze tak świetną rozpoczną.
Byliście źle przygotowani do tego meczu?
- Byliśmy odpowiednio przygotowani. Staraliśmy się wzajemnie nakręcać i przekazać wszystkim graczom informację, że tutaj gra się naprawdę ciężko. Myślę, że szybko się o tym przekonali. Nie chcę szukać dziur w całej układance i zwalać to na tych zawodników, którzy o tym nie wiedzieli. To nie ma sensu. Każdy z nas nie ustrzegł się błędów. Było ich mnóstwo. Nawet ci, którzy dobrze wypadają w statystykach, też "mają swoje za uszami".
Co bardziej denerwuje - 93 punkty stracone, 10 asyst, czy 16 strat?
- Pewnie chciałbyś, abym to wszystko uszeregował. Na pierwszym miejscu zdecydowanie wybieram 93 punkty. Później dokładam 16 strat i na końcu 10 asyst. Na ten ostatni wskaźnik mam takie usprawiedliwienie, że czasami rywal dobrze broni, nie da się otworzyć swoich kolegów. Chociaż nie ma co ukrywać, że powinno być tego zdecydowanie więcej, jeśli chcemy marzyć o zwycięstwie.
Zabrakło zespołowości?
- To prawda, ale to nie jest wynik tego, że nie chcieliśmy podawać czy szukać siebie na lepszych pozycjach. Bardziej zganiłbym to na fakt, że jeszcze do końca się rozumiemy. Nie zawsze byliśmy w tych miejscach, co powinniśmy. Tak mi się wydaje. Byliśmy nieco zagubieni w ofensywie. Z tego brało się zamieszanie.
Mimo że starałeś się ustawiać kolegów na boisku, ale nawet to okazało się za mało.
- Człowiek się stara. Tego też wymaga trener, abym korzystał z tego doświadczenia, które mam. Próbuję robić co mogę, ale tego nie da się zrobić na meczu. Musimy to wytrenować w mikrocyklu tygodniowym. Wszyscy muszą uderzyć się w pierś i powiedzieć, co zrobili źle. Była masa błędów.
Może to zamieszanie było spowodowane presją, która towarzyszy waszej drużynie?
- To nie jest tak, że jest wielka presja i my to czujemy. Przyszliśmy tutaj po to, aby rozgrywać spotkania i ugrać jak najwięcej. Do tego będziemy za wszelką cenę dążyć.
Rozmawiał Karol Wasiek
[multitable table=671 timetable=10721]Tabela/terminarz[/multitable]