Seid Hajrić wrócił do Hali Mistrzów. "Dziwnie się czułem"

W Hali Mistrzów Seid Hajrić grał przez osiem sezonów. W sobotę doświadczony Bośniak przyjechał do Włocławka w roli zawodnika drużyny gości. - Dziwnie się czułem - przyznał 32-latek, a jego Rosa uległa Anwilowi po dogrywce.

Rosa Radom przegrała z Anwilem we Włocławku 89:92, a dla Seida Hajricia było to wyjątkowe starcie. Bośniacki center, który od kilku lat dysponuje polskim paszportem, zagrał w Hali Mistrzów w roli zawodnika gości po raz pierwszy w swojej karierze. Wcześniej, przez osiem sezonów (ale z kilkuletnią przerwą) reprezentował barwy Anwilu.

- Przyznam, że emocje były wielkie i czułem się dziwnie. Od samego początku czułem się również trochę zdenerwowany, ale wszystko skończyło wraz z rozpoczęciem meczu. Pierwsza piłka i wszystko stało się normalne - powiedział Hajrić na pomeczowej konferencji, na której również wystąpił po raz pierwszy jako zawodnik drużyny przyjezdnej.

- Szatnie mi się nie pomyliły - żartował koszykarz, który wcześniej w swojej karierze tylko raz rywalizował z Anwilem. Kilka lat temu zawodnik przeszedł do Polpaku Świecie i barwach swojego nowego klubu grał przeciwko włocławianom, ale mecz odbył się w Świeciu. Zarówno tamto spotkanie, jak i sobotnie już w koszulce Rosy, Hajrić przegrał.

Do 25 minuty to jednak radomianie prowadzili, w pewnym momencie nawet 59:40. Wydawało się wówczas, że Anwil nie będzie w stanie odrobić wszystkich strat w ciągu zaledwie kwadransa. Jak się jednak okazało, włocławianie nie tylko doszli gości, ale również mieli szansę na zwycięstwo, gdy Chamberlain Oguchi wyprowadził drużynę na prowadzenie 78:76 na kilka sekund przed końcem czwartej kwarty. Ostatecznie Damian Jeszke doprowadził do remisu, ale w niej nie było złudzeń - Anwil wygrał 92:89.

- Powtarza się sytuacja z meczu o Superpuchar Polski. Tam też mieliśmy kilkanaście punktów przewagi, ale przegraliśmy mecz ostatnią akcją. We Włocławku było podobnie. Straciliśmy koncentrację - dodał Hajrić.

Gdy doświadczony center podpisał kontrakt z Rosą, zastanawiano się jak zawodnik "poradzi" sobie z faktem, że na prawym ramieniu wytatuował sobie kilka lat temu herb Anwilu. W meczach sparingowych 32-latek zakrywał tatuaż specjalnym naramiennikiem i wydawało się, że tak samo będzie w Hali Mistrzów. Przeciwko swojemu byłemu klubowi Hajrić zagrał jednak bez dodatkowego ubioru.

- To, co zrobiłem sobie na swoim ciele to jest moja prywatność. Mam Anwil w sercu i mam respekt dla tego klubu. Dlatego zdecydowałem się na grę bez rękawa - zakończył Hajrić, choć trzeba też dodać, że po jednej akcji dał się niepotrzebnie ponieść emocjom. Po celnym rzucie za dwa w końcówce meczu, przyłożył palec do ust i "uciszał" fanów w Hali Mistrzów. Nie przewidział, że po ostatniej syrenie to kibice Anwilu będą mogli ucieszyć jego samego.

Źródło artykułu: