Torey Thomas: Chodzi o to, żebyśmy wrócili silniejsi

Torey Thomas został sprowadzony do Rosy Radom po to, aby ustabilizować i uporządkować grę Rosy Radom. Póki co jednak Amerykanin nie może znaleźć właściwej formy, co w minioną sobotę wykorzystali koszykarze Anwilu Włocławek.

- Nie był to zbyt przyjemny mecz dla nas, ale tak naprawdę nie ma znaczenia jak się przegrywa. Każda przegrana to przegrana. Teraz musimy skoncentrować się na tym, aby wrócić na kolejne spotkanie silniejsi - powiedział po zakończeniu spotkania Torey Thomas.

Amerykanin został sprowadzony do Rosy, aby zapewnić spokój na rozegraniu. Mający olbrzymie doświadczenie, 31-letni były playmaker PGE Turowa Zgorzelec niejednokrotnie grał o najwyższe cele w swojej karierze i tym samym miał różnić się do wcześniejszych zawodników obwodowych Rosy: Danny'ego Gibsona czy Mike'a Taylora.

Póki co jednak Thomas nie gra zgodnie z oczekiwaniami. W meczu o Superpuchar rzucił co prawda 14 punktów, ale mylił się częściej niż w co drugiej próbie (4/9 z gry), a trzy asysty (jego znak firmowy) przykrył trzema stratami (choć miał również cztery zbiórki i trzy przechwyty). Przeciwko Anwilowi natomiast borykał się z jeszcze większymi problemami ze skutecznością - tylko osiem punktów w 38 minut i 2/9 z gry. Jasną stroną medalu Thomasa było jednak jego zaangażowanie na innych polach: zbiórek (osiem) oraz asyst (sześć).

Ogółem jednak, nie tego oczekuje się po zawodniku, który niegdyś został wybrany MVP rozgrywek pomimo faktu, iż jego PGE Turów nie wygrał mistrzostwa.

- Po prostu nie trafiałem. Normalnie takie rzuty wpadają do kosza, ale akurat nie w Hali Mistrzów. Nic już na to nie poradzę. Po prostu muszę ustabilizować swoją formę. Nie ma jednak sensu robić paniki. Teraz najbardziej potrzebujemy spokoju i treningu. Nic więcej - dodał Amerykanin.

Rosa przegrała we Włocławku 89:92, choć jeszcze w 25 minucie prowadziła różnicą 19 punktów. Anwil odrobił jednak wszystkie straty, doprowadził do dogrywki, a niej okazał się lepszy.

- Prowadziliśmy różnicą 19 punktów i zamiast dobić rywala, doprowadzić do jeszcze większej przewagi, na przykład 25 oczek, pozwoliliśmy mu wrócić do gry. Gdybyśmy jeszcze podwyższyli prowadzenie to wówczas zamknęlibyśmy to spotkanie zanim jeszcze ono by się ostatecznie zakończyło. Po prostu Anwil nie odrobiłby tej straty. Nad tym musimy popracować najbardziej. Na szczęście dla nas, jest jeszcze bardzo wcześnie. Sezon się dopiero rozpoczął, a Anwil również jest bardzo mocny, zwłaszcza gdy ma tak duże wsparcie fanów - podsumował Thomas.

Komentarze (0)