- Mecz w Radomiu zakończył się wisienką na torcie. Nie ważne jak człowiek zaczyna, ale jak kończy. W takich meczach często o wyniku świadczy dyspozycja dnia. To był mecz o być albo nie być - albo jesteś mistrzem zdobywając Superpuchar albo nie. To nie jest mecz sparingowy, że nawet po minucie czy dwóch możesz sobie spokojnie rotować składem, w takich spotkaniach jak to w Radomiu jest już walka o wynik. Szkoda jedynie tej przewagi, którą wypracowaliśmy sobie na początku tej drugiej połowy. Potem mieliśmy przestój i taką niemoc. Zaczęło się robić trochę nerwowo, ale na szczęście z trenerem i zawodnikami to wszystko udało się poukładać. Dociągnęliśmy do ostatnich sekund i ostatni rzut wpadł. Tu też cieszę się podwójnie, gdyż kibicom mogło się to podobać. Puchar jest nasz - powiedział zawodnik Stelmetu BC, Szymon Szewczyk.
Już w niedzielę zielonogórzanie zainaugurują sezon Tauron Basket Ligi na własnym parkiecie. Przeciwnikiem mistrzów Polski będzie ekipa AZS-u Koszalin. - Zespół ten zmienił prawie całą kadrę zostawiając jedynie Mielczarka, Dąbrowskiego i Szubargę. Pojawił się nowy trener i nowe plany na przyszłość. Przed nami kolejny sezon, a inaugurację zaczynamy na swojej hali przed własną publicznością z AZS-em Koszalin, więc dla mnie to jest dodatkowy smaczek, że będę mógł grać przeciwko mojemu staremu zespołowi. Sporo rzeczy pozmieniało się w drużynie gości, zobaczymy czy na lepsze. Ja ze swojej strony życzę im powodzenia - skomentował.
Koszykarz przyznaje, iż jego zespół intensywnie przygotowuje się do sezonu, jednocześnie pracując nad wyeliminowaniem błędów, które były popełniane w dotychczasowych spotkaniach. - Na pewno jakieś delikatne nerwy będą przed niedzielnym spotkaniem. Zaczyna się nowy sezon, to już jest walka o punkty, więc to jest zupełnie co innego. Gramy jednak u siebie w "domu", więc zapewne nie będzie to to samo co na wyjeździe. Pomimo czystych pozycji w Radomiu piłka nie wpadała nam do kosza kilkanaście razy. Najważniejsze było jednak to, by walczyć w obronie. Z kolei tam popełnialiśmy trochę błędów i właśnie to musimy eliminować z każdym kolejnym treningiem. Wtedy z każdym meczem będzie to wyglądało coraz lepiej. AZS nie należy do grona do faworytów, bo tak jest określany, ale wydaje mi się, że krwi trochę napsuje. Mam nadzieję jednak, że nie nam. My wyjdziemy skoncentrowani i będziemy walczyć od początku - zakończył.
Rajd Maroka: Małysz się napędza