[b]
Karol Wasiek: Pamiętasz pierwszy odzew z polskiej federacji w sprawie gry w reprezentacji?[/b]
A.J. Slaughter: Oczywiście. Grałem wówczas w Chalon. Do Francji przylecieli Marcin Widomski, generalny menedżer kadry i Mike Taylor. Pamiętam naszą pierwszą rozmowę, która była dość długa. Obaj panowie byli bardzo pozytywnie nastawieni do mojej gry w reprezentacji Polski. Często mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Ja mogę z czystym sumieniem przyznać, że to spotkanie na długo zapadło mi w pamięć.
Dlaczego?
- Bo widziałem silną motywację u Widomskiego i Taylora. Później doszły rozmowy z prezesem Polskiego Związku Koszykówki, Grzegorzem Bachańskim, który również ten optymizm podzielał. Czułem, że federacja bardzo mnie chce.
[ad=rectangle]
A jaka była twoja pierwsza reakcja na wieść o tym, że w ogóle federacja przejawia chęć naturalizacji?
- Byłem bardzo podekscytowany faktem, że będę mógł pomóc waszej reprezentacji podczas mistrzostw Europy, a może nawet w Igrzyskach Olimpijskich. Widzę duży potencjał w tym zespole i wiem, że jesteśmy w stanie osiągnąć spore sukcesy.
Miałeś propozycje z innych federacji?
- Nie, nikt inny się mną nie interesował i nie składał podobnych propozycji.
Co dla ciebie oznacza gra w biało-czerwonych barwach? Czy to coś szczególnego?
- Oczywiście. Dla mnie to wielka sprawa, że mogę grać dla takiego zespołu. Nie przyjechałem tutaj dla pieniędzy, tylko po to, żeby pomóc Polsce. Mogę zapewnić wszystkich, że będę robił wszystko, co w mojej mocy, aby być ważną postacią drużyny i przyczynić się do osiągnięcia sukcesów. Z dużym szacunkiem zakładam biało-czerwoną koszulkę.
Nie miałeś obaw, że kibice czy koledzy z drużyny ciebie nie zaakceptują?
- Nie, a dlaczego miałbym mieć takie obawy? Dużo rozmawiałem z Marcinem Widomskim i Mikem Taylorem i oni zapewniali, że wszystko będzie w porządku. Pierwsze tygodnie to potwierdzają. Polacy są bardzo otwartymi ludźmi. Wierzę, że za kilka lat będą mnie pozytywnie wspominać (śmiech).
Reasumując, nie zastanawiałeś się długo nad zaakceptowaniem propozycji Polskiego Związku Koszykówki?
- Decyzja o przystąpieniu do polskiego zespołu była bardzo prosta. Trudno było mi jedynie zostawić rodzinę w Stanach Zjednoczonych, z którą zwykle spędzałem czas podczas wakacji.
Słyszałem, że rodzina zajmuje u ciebie szczególne miejsce.
- To prawda. Rodzina wiele dla mnie znaczy. To oni dają mi największe wsparcie w trudnych momentach. Aczkolwiek na pierwszym miejscu jest u mnie Bóg.
Rodzina ważniejsza od koszykówki?
- Tak. A wiesz czemu? Dlatego, że koszykówka przyszła później. Rodzina dała mi najwięcej. Nie mógłbym bez niej funkcjonować.
Jacek Nawrocki: Powinny być dwie reprezentacje żeńskie
Źródło: sport.wp.pl
W końcu jesteśmy 40 mln narodem, jesteśmy chyba w stanie złoży Czytaj całość