Zbigniew Białek: Węgry to niższy poziom, a wyższe zarobki

Po wielu perypetiach związanych z poszukiwaniem klubu Zbigniew Białek trafił do węgierskiego zespołu Lami-Ved Kormend. - Ja jestem zadowolony i zespół jest zadowolony ze mnie - przyznał w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak to się stało, że Białek trafił na Węgry, mimo że było spore zainteresowanie nim ze strony polskich klubów? - Prowadziłem rozmowy z Czarnymi Słupsk, ale nie mogłem dogadać się z prezesem Twardowskim.Później podpisałem miesięczny kontrakt ze Sportino Inowrocław. Nie jest prawdą - jak pisały niektóre media - że uciekłem z tego klubu. W umowie miałem zastrzeżenie, że mogę odejść w każdej chwili. Odbyłem jeden trening i mój agent zadzwonił informując o ofercie z Grecji. Od razu się spakowałem i pojechałem. Tam teoretycznie wszystko było w porządku, ale nagle coś się nie spodobało trenerowi. I wtedy pojawiła się propozycja z Węgier. Podpisałem umowę na miesiąc, tak jak w Sportino, i po jej zakończeniu zaproponowano mi przedłużenie - wyjaśnił w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

- Traktuję jako miejsce, w którym mogę odbudować moją karierę. Miałem problemy z kontuzjami i potrzebuję czasu, by wrócić do dawnej dyspozycji. Tutaj gra się spokojniej, nikt nie robi zamieszania, mogę skupić się na koszykówce - dodał.

Liga węgierska to popularny kierunek emigracji polskich koszykarzy. Dlaczego? Myślę, że to bardzo proste. To liga, której poziom jest niższy, a zarobki wyższe niż w Polsce.

Komentarze (0)