Roman Szymański chciał odejść w trakcie sezonu, ale klub nie dał zgody. "Może miałem balować po nocach?"

Drugi sezon w barwach Asseco Gdynia nie był najlepszy dla Romana Szymańskiego. Gracz chciał odejść w trakcie rozgrywek, ale klub nie chciał go puścić.

Roman Szymański do zespołu Asseco Gdynia dołączył przed sezonem 2013/2014. Miał on za sobą nieudane rozgrywki w ekipie Polskiego Cukru Toruń. Mimo wszystko gdyńscy działacze wraz ze sztabem szkoleniowym wierzyli w jego umiejętności. Dali mu szansę, którą wykorzystał. Wystąpił w 32 meczach (wszystkie w pierwszej piątce) - zdobywając przeciętnie 3,3 punktu i 3,4 zbiórki w ciągu 14 minut spędzanych na parkiecie.

[ad=rectangle]

W ostatnim sezonie już tak dobrze nie było. Szymański grał mało (tylko 19 spotkań, średnio sześć minut na boisku), przegrywając rywalizację z Ovidijusem Galdikasem i Jakubem Parzeńskim. W trakcie rozgrywek zawodnik chciał odejść z zespołu, ale... klub nie dał mu zgody.

Roman Szymański chciał odejść z Asseco
Roman Szymański chciał odejść z Asseco

- Tak, to były zupełnie różne rozgrywki. Ostatni sezon to dla mnie wielkie rozczarowanie. Chciałem grać, zrobiłem postęp, a siedziałem na końcu ławki. Widząc, że nic się nie zmienia poprosiłem o transfer, znalazłem nawet kilka klubów chętnych, które mogły mnie zatrudnić i wtedy stałem się "nie do oddania". Więc zostałem, trenowałem na maksa i walczyłem. Może trzeba było na treningu komuś "dać po papie" albo balować w Sopocie i robić sobie zdjęcia z DJ-em na imprezach? Wtedy miałbym dyscyplinarne zwolnienie. Byłem bardzo przygaszony, różne głupoty mi chodziły po głowie. Nie życzę nikomu takiej sytuacji. To była dobra lekcja, ciesze się, że mimo iż mniej grałem to wciąż się rozwijałem, nie poddałem się, nie zmarnowałem czasu - szczerze przyznaje Roman Szymański.

Mimo nieudanego sezonu 2014/2015 gracz nie zamyka sobie furtki w Gdyni. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Szymański nadal będzie reprezentował barwy Asseco. Obie strony prowadzą już negocjacje. - Znam środowisko, zawodników, świetnych kibiców. Asseco Gdynia to profesjonalny, ułożony i wypłacalny klub. Jeżeli miałbym szansę grać - chciałbym zostać. Wstępne rozmowy już były, teraz będzie czas na konkrety, mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia - zaznacza zawodnik.

W międzyczasie w Asseco doszło do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Nowym szkoleniowcem został Tane Spasev, który zastąpił Davida Dedka. Czy ta roszada ma wpływ na decyzję Szymańskiego? - Nie. Zmiana trenera nie będzie miała wpływu na moją decyzje, ponieważ wiem kim jest trener Spasev. Rozmawiałem już z nim o mojej roli w zespole, jeżeli zostanę w Asseco. Natomiast trener Dedek jako jedyny wyciągnął do mnie rękę po słabym sezonie w Toruniu, poświecił mojemu rozwojowi dużo czasu i często także nerwów. Za to mu bardzo dziękuję. Z drugiej strony medalu w kolejnym sezonie bardziej wierzył w innych graczy, a ja grałem epizody. Więc nie wiem jak byłoby tym razem... Życzę mu sukcesów w kolejnej drużynie, bo to profesjonalista i świetny szkoleniowiec - zaznacza zawodnik.

Szymański przygotowuje się już do kolejnego sezonu. W Toruniu trenuje m.in. z Przemysławem Karnowskim, który przyjechał do rodzinnego miasta. - Dzięki uprzejmości klubu z Torunia mogę korzystać z hali oraz pomocy trenera przygotowania fizycznego Dominika Narojczyka. To świetna sprawa dla mnie. Nie odpoczywałem po sezonie, szkoda mi na to czasu, trenuję intensywnie dwa razy dziennie. Odbyłem też kilka treningów z Przemkiem Karnowskim, korzystając z jego wizyty w Polsce, grając jeden na jeden oraz szlifując grę tyłem do kosza. Tematu powrotu do Torunia nie ma, nikt ze mną nie rozmawiał. Skłamałbym mówiąc, że mam trzy fajne oferty na stole i nie mogę się zdecydować, w której koszulce mi będzie bardziej do twarzy... Z drugiej strony o pracę się nie boję, bo wiem, że ludzie, którzy znają się na baskecie widzieli, iż w meczach, gdzie grałem dłużej to funkcjonałem naprawdę dobrze, a inaczej grałem mając ostatnie dwie minuty w meczu. Dopiero z końcem maja zakończył się mój kontrakt z Asseco i jestem teraz w pełni do wzięcia. Póki co ciężko trenuję i cierpliwie czekam - kończy Szymański.

Źródło artykułu: