Kostas Flevarakis został trenerem AZS-u w połowie kwietnia. Na stanowisku pierwszego szkoleniowca zastąpił, zwolnionego kilka dni wcześniej, Igora Milicicia. Rundę zasadniczą zakończył na bardzo wysokim, trzecim miejscu, co pozwoliło mieć przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie play-off. W rywalizacji z Rosą koszalinianie w ogóle tego jednak nie wykorzystali, przegrywając oba starcia i jadąc z nożem na gardle do Radomia. Miejscowi wybili im z głowy jakąkolwiek nadzieję, wygrywając 86:75.
[ad=rectangle]
W ciągu najbliższych dni, a może i kilkudziesięciu godzin, będą ważyć się losy Greka. Zapytany o to, czy nie żałuje decyzji o objęciu zespołu Akademików, odpowiedział: - Nie jest łatwo żałować. Ciężko to ocenić. Nie rozpatruję tego w kategoriach błędu. Krótki okres pracy z tą drużyną pokazał, że mogłem jej tylko w niewielki sposób pomóc, nie mogłem zrobić czegoś więcej, bo na to nie było po prostu czasu - podkreślił.
Flevarakis dołączył do AZS-u na chwilę przed rozpoczęciem najważniejszej części sezonu. Kilku zawodników trapionych było drobnymi urazami, a dwóch - Goran Vrbanc i Ivan Radenović - kompletnie straciło formę. - Być może gdybyśmy popracowali dłużej, udałoby się osiągnąć lepszy rezultat. Było kilka kwestii, które utrudniały mi pracę. Poza małą ilością czasu, również problemy zdrowotne, z jakimi borykała się część zawodników. Nie wszyscy trenowali zawsze na sto procent - przyznał opiekun.
Być może gdyby były trener między innymi Polpaku Świecie wcześniej zaczął pracować w Koszalinie, końcowy rezultat byłby inny. - Teraz możemy tylko gdybać. Ciężko też mówić mi o tym, czego mogłem się spodziewać, ponieważ dopiero po przyjeździe poznałem realia i aktualną sytuację "od środka" - zaznaczył.
Trudno ocenić tak krótki pobyt 46-latka w AZS-ie. Czy zostanie w drużynie na kolejne rozgrywki? - Na pewno będę rozmawiał z działaczami na temat zakończonego przez nas sezonu, będziemy go analizować, oraz poruszymy temat mojej ewentualnej przyszłości. Jeżeli miałbym zostać, chciałbym zmienić kilka rzeczy - nie ukrywał.
Flevarakis myśli bardzo przyszłościowo. - Jeżeli znajdziemy wspólny język i podejmiemy decyzję odnośnie podążania jedną drogą, wówczas z chęcią bym w Koszalinie został. W swojej dotychczasowej przygodzie z koszykówką pracowałem już w kilku klubach i gdy podpisywałem kontrakt, zapewne część moich znajomych złapała się za głowę i zapytała: Co on robi? Nie to jest jednak problemem. Trzeba stworzyć odpowiedni klimat, atmosferę w klubie do tego, aby budować podwaliny pod przyszłe rozgrywki - zakończył.