Koniec sezonu dla Śląska! Energa Czarni w półfinale!

Energa Czarni znakomicie spisali się w pierwszej rundzie play-off. Słupszczanie we wszystkich trzech meczach okazali się lepsi od wrocławskiego Śląska i jako pierwsi zameldowali się w półfinale!

W pierwszych minutach znacznie lepsze wrażenie sprawiali wrocławianie. Gospodarze mogli liczyć na byłego gracza słupskiej drużyny Rodericka Trice'a oraz Aleksandara Mladenovicia. Amerykanin od początku był nad wyraz aktywny i umiejętnie prowadził Śląsk, drugi dobrze radził sobie w strefie podkoszowej i przyczynił się do objęcia prowadzenia.
[ad=rectangle]
W pewnym momencie wydawało się nawet, że podopieczni Emila Rajkovicia rozpoczynają ucieczkę. Ich przewaga wzrosła do sześciu punktów, a pogubieni w ataku byli Energa Czarni. Goście regularnie pudłowali z dystansu i dopiero pod koniec pierwszej odsłony udało im się znaleźć sposób na zdobywanie punktów. Zespół Donaldasa Kairysa przedarł się bliżej kosza i znacząco zmniejszył dystans.

To nie była jednak zasługa Jerela Blassingame'a. Amerykanin zawodził i zbyt wiele uwagi poświęcał dyskusjom, za co zresztą został upomniany. Lider "Czarnych Panter" zdołał się jednak poprawić i kiedy już się rozkręcił, to był mocnym ogniwem swojej ekipy. W ogóle słupszczanie złapali rytm i w drugiej kwarcie prezentowali się znacznie lepiej od Wojskowych.

Swój były klub karcił Mantas Cesnauskis, a bezbłędny w tej części meczu był Pasalić. Czwarty zespół sezonu zasadniczego objął prowadzenie i miał już nawet jedenaście punktów przewagi. Po wznowieniu gry gospodarze wcale się nie poprawili, lecz wpadli w jeszcze większe tarapaty. Śląsk mógł jednak liczyć na kibiców, którzy mimo trudnej sytuacji nadal ich mocno wspierali.

Koszykarze Rajkovicia zdołali się otrząsnąć po kilku ciosach i ruszyli w pościg za Energą Czarnymi. Znakomicie w ich szeregach spisywał się Michał Gabiński, który w strefie podkoszowej był nie do zatrzymania. Mało tego, impas dopadł przyjezdnych. Słupszczanie przez blisko pięć (!) minut nie potrafili powiększyć swojego dorobku. Grali słabo po obu stronach parkietu i całkowicie pozbyli się przewagi.

To jednak nie przeszkodziło im sięgnąć po zwycięstwo. W decydującym fragmencie "Czarne Pantery" znowu się przebudziły. Świetnie grał wspomniany Blassingame, który nie tylko samemu zdobywał punkty, ale także dobrze dogrywał piłki kolegom. Ostatecznie doświadczony zawodnik zanotował imponujące double-double, bo do 19 punktów dołożył 11 asyst.

Poza tym wrocławianie mieli ogromne kłopoty w ataku. Wojskowi popełniali mnóstwo błędów i - przede wszystkim - pudłowali. Zupełnie nieudane były ich próby z dystansu, których w czwartej odsłonie nie brakowało. Nic dziwnego, że pogubieni gospodarze ostatecznie doznali wyraźnej porażki, która oznacza dla nich koniec sezonu. Natomiast Energa Czarni jako pierwsi zameldowali się w półfinale.

Drużyna Rajkovicia wypadła solidnie w strefie podkoszowej, ale zarazem beznadziejnie na dystansie. W całym spotkaniu Śląsk trafił zaledwie 2 z 28 rzutów za 3! Słupszczanie w ataku mieli przestoje, ale potrafili się po nich podnieść i przede wszystkim stanowili zagrożenie nie tylko blisko kosza, bo celnie rzucali również zza łuku. W odniesieniu wygranej nie przeszkodziły im nawet liczne straty.

Śląsk Wrocław - Energa Czarni Słupsk 70:85 (18:15, 17:26, 28:21, 7:23)

Śląsk: Trice 22, Gabiński 10, Mladenović 10, Dłoniak 9, Wiśniewski 7, Radivojević 6, Ikowlew 4, Kinnard 2, Tomaszek 0, Hyży 0.

Energa Czarni: Blassingame 19, Eziukwu 13, Cesnauskis 12, Nowakowski 11, Pasalić 10, Shiloh 6, Mokros 6, Gruszecki 6, Borowski 2.

Stan rywalizacji: 3-0 dla Energi Czarnych

Źródło artykułu: