- To był typowy pierwszy mecz play-offów, gdzie obie drużyny mierzyły swoje siły. Na pewno w pierwszej połowie popełniliśmy zbyt dużo strat i byliśmy szczęściarzami, że po dwudziestu minutach przegrywaliśmy tylko siedmioma punktami - powiedział tuż po spotkaniu Donaldas Kairys. [ad=rectangle]
- W drugiej połowie zagraliśmy zdecydowanie bardziej agresywnie i odważnie w obronie. Zaczęliśmy wymuszać na przeciwnikach straty, które oni wymuszali wcześniej na nas. Jednak mecz do samego końca był bardzo nerwowy. Tym razem to nam udało się wygrać, ale mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ nie trafili oni ostatniego rzutu. Myślę, że wszystkie mecze tej serii będą tak wyglądać - kontynuował swoją wypowiedź opiekun Czarnych Panter.
Tak jak wspomniał Energa Czarni mieli ogromne szczęście zwłaszcza w ostatniej akcji dogrywki. Wówczas to Śląsk wyprowadził do zupełnie czystej pozycji Jakuba Dłoniaka, który jednak w kluczowym momencie spudłował i nie doprowadził do kolejnej dogrywki. - Założenie było, żeby wówczas faulować. Był moment, kiedy Ikovlev miał piłkę pod samym koszem, ale Michał Nowakowski nie chciał popełnić faulu, bo bał się akcji 2+1. Kiedy jednak za chwilę wykozłowywał piłkę to od razu powinien być tam faul. Nie dokonaliśmy tego i całe szczęście, że ten ostatni rzut Śląska nie wpadł. Jednak mając zwycięstwo tak blisko, to przez jedną głupią decyzję można je stracić, a my nie chcieliśmy tego uczynić, dlatego moi zawodnicy mieli faulować - zakończył swoją wypowiedź Kairys.