Budowanie w świetle fleszy nie jest dobre - wywiad z Maciejem Wiśniewskim, prezesem Polskiego Cukru Toruń

Przed rokiem Maciej Wiśniewski wykupił udziały w toruńskim klubie i został prezesem Twardych Pierników. W ciągu kilku lat Polski Cukier Toruń ma znaczyć coraz więcej na mapie polskiej koszykówki.

Łukasz Łukaszewski: Ostatecznie Polski Cukier Toruń zakończył rozgrywki na dziewiątym miejscu. Celem był awans do czołowej ósemki, jest Pan rozczarowany postawą zespołu?

Maciej Wiśniewski: Nawet w ostatniej kolejce graliśmy o awans do fazy play-off. Wygraliśmy ten mecz, ale ostatecznie skończyliśmy na dziewiątym miejscu. Nie jest to rozczarowanie. Oprócz środka sezonu, gdy przegraliśmy siedem spotkań z rzędu i coś nie wychodziło to sezon był dobry. Jesteśmy najwyżej uplasowanym beniaminkiem. Prawie awansowaliśmy do play-off. Lekki niedosyt jest dla mnie i dla każdego kibica. Jakby udało nam się uplasować jedno miejsce wyżej rywalizowalibyśmy teraz z PGE Turów Zgorzelec - bardzo silną ekipą, którą już raz w tym sezonie pokonaliśmy.
[ad=rectangle]
Jeśli chodzi o frekwencje na meczach to ma Pan chyba powody do zadowolenia.

- Prognozowaliśmy przed sezonem, że na nasze spotkania przychodzić będzie 1000-1500 fanów koszykówki. Pomyliliśmy się na korzyść kibiców. Fani nie zawiedli. Mam nadzieję, że oni docenią nasze starania, aby przychodzili nie tylko na drużynę, ale także na inne wydarzenia w hali. Dziękujemy, że byli nawet w momencie porażek i nas wspierali. Nigdy nie mieliśmy frekwencji niższej niż 2000 osób, czasami nasze spotkania oglądało około 4500 kibiców.

Musi paść pytanie o przyszły sezon. Zacznijmy od spraw budżetowych, jak wygląda przyszłość klubu w aspekcie finansowym? 

- Rozgrywki zakończyliśmy w niedziele. Prowadzimy teraz dużo bardzo poważnych rozmów. Nie mamy pewności budżetowej, ponieważ nasze umowy odnawiane są we wrześniu-październiku. Szacujemy i musimy rozmawiać. Chcemy podjąć decyzje kadrowe jak najszybciej, aby wszyscy wiedzieli na czym stoją.

Pierwszym kontraktem wydaje się być trener drużyny. Pozostanie Miliji Bogicevicia w grodzie Kopernika nie jest w tym momencie pewne.  

- Rozmawiamy z trenerem Miliją Bogiceviciem. Żaden kontrakt nie jest w tym momencie pewny. Mamy kilka umów z opcją, gdzie my mówimy zawodnikom i trenerom czy zostają z nami na kolejny sezon. Dzisiaj trochę za szybko na takie deklaracje. Najpierw rozmawiamy z zawodnikami i trenerami, dopiero potem mówimy o tym.

Zgodnie z waszą strategią w kolejnym sezonie stawiacie na młodzież.

- To na pewno. W pierwszym sezonie mieliśmy zapoznać się z salą, nauczyć robić widowisko i przyciągnąć kibiców na trybuny. Udało się to nam w 38%. Teraz pozostaje nam integracja. Musimy stworzyć grupy młodzieżowe dzięki którym za 6-7 lat z grodu Kopernika w każdym roczniku będzie zawodnik na poziomie ekstraklasy. To plan długofalowy i tak musimy budować budżety. Chcemy transparentnie wydzielić pieniądze na młodzież. Stworzymy nie tylko logistykę, ale chcemy zaangażować cały powiat, aby dzieci nie uciekały do innych sportów.

Wspominał Pan o szkoleniu najmłodszych dzieci. Chcecie od początku budować swoje struktury, czy współpracować z innymi osobami trenującymi dzieci w grodzie Kopernika?

- Wychodzę z założenia, że nie można ograniczać się tylko do Twardych Pierników. Dlatego też ten departament naszego klubu jest działem integracji. Jest kilka osób, które wiele lat prowadzą grupy młodzieżowe i nie można im powiedzieć, że teraz zajmować się tym będą tylko Twarde Pierniki. Należy szukać wartości dodanych w łączeniu szkolenia, aby to dobrze i efektywnie funkcjonowało. Chcemy zaczynać od wieku 5 lat i dzieci cały czas będą miały kontynuacje. Chodzi nam też o wymianę zawodników między klubami młodzieżowymi. To zaczęło funkcjonować już w tym roku, gdy przyszło kilku chłopaków do naszej drużyny młodzików. Młodzieżowa koszykówka jest bardzo dynamiczna. Sam robiłem zdjęcia dzieciakom i mam taki wspaniały kadr, gdzie na małym obszarze po rzucie jednego z chłopców cały zespół wyciąga ręce po piłkę. To jest naprawdę fajne, polecam fanom fotografii. Coraz bardziej angażują się też rodzice i szkolenie wygląda lepiej.

Przez kilka miesięcy nie będziecie występowali w rozgrywkach. Jednak marka Twardych Pierników ma być przez ten czas widoczna. 

- Na pewno będzie widoczna. Chcemy zrobić turniej koszykówki streetball 3x3. Na pewno zachęci to młodzież i da im rozrywkę podczas wakacji. Mamy swój budżet marketingowy i chcemy wykorzystać go do wzmocnienia marki. Nie chcemy znikać podczas wakacji, ale intensywne promowanie zacznie się od września i przyjścia seniorskiej drużyny.

Prezes Maciej Wiśniewski (na zdjęciu z prawej) ma kilkuletni plan rozwoju Twardych Pierników - źródło: Twarde Pierniki
Prezes Maciej Wiśniewski (na zdjęciu z prawej) ma kilkuletni plan rozwoju Twardych Pierników - źródło: Twarde Pierniki

Mamy w Toruniu zespół II ligi, którego jest Pan sponsorem. W kilku miastach, gdzie są drużyny w TBL zespoły mają swoje drugoligowe rezerwy. Jest taka koncepcja szerszej współpracy w grodzie Kopernika?

- Jest taka koncepcja. Chcieliśmy wykonać pewne rzeczy już w zeszłym sezonie. Chodzi o wzór umowy, który trzeba podpisać. Obydwie drużyny tworzą zupełnie inne podmioty prawne. Musielibyśmy podpisać specjalną umowę, aby młodzież ogrywała się w II lidze i wychodziła na kilka minut w TBL. Przykładowo Kacper Radwański mógłby grać na okrągło w II lidze oraz równolegle w TBL. Takich graczy mogłoby być kilku. Nawet w tym roku był pomysł zaproponować to dwóm zdolnym zawodnikom. Jednak nie jesteśmy w tym momencie na to przygotowani. Najpierw chcemy podpisać umowę o współpracy. W II lidze grają teraz zawodnicy, którzy po prostu kochają koszykówkę. Dla niektórych jest to już koniec kariery, dla innych początek. Musimy dogadać się, aby starsi zawodnicy w jakiś sposób uczyli tych młodszych. Musi tam być równowaga, aby połączyć te działania. Mamy zespół w II lidze, kiedyś chcielibyśmy w I lidze, ale póki co nas na to nie stać. Powiedzmy, że do 23. roku życia zawodnicy będą występować równoległe w II lidze i TBL. Musimy załatwić formalne sprawy i znaleźć możliwość kontynuacji nauki dla zdolnych zawodników oraz mieszkania. Ponadto powinniśmy zatrudnić kogoś w rodzaju opiekuna, którzy przyjdzie do takich graczy i każe im chociażby posprzątać. To jest młodzież.

- Mamy charakternych prezesów i właścicieli klubów jak chociażby Janusz Jasiński ze Stelmetu Zielona Góra. Pan jest bardziej schowany, skąd taka decyzja, aby tak rzadko pokazywać się chociażby w mediach?

- Dla mnie ważny jest klub. Zawsze zajmowałem się przedsiębiorstwami. Dla mnie tworzenie firmy, a nie tylko departamentu sportu jest ważne. Moim zdaniem budowanie w świetle fleszy nie jest dobre. Powinny być osoby, które komunikują się z kibicami i mediami. Zwykła praca klubowa wymaga zupełnie innego podejścia. To jest dbanie o cały szereg rzeczy związanych z organizacją, sponsorami, kibicami. Wolę się na tym skupić.

Źródło artykułu: