Trefl Sopot obawia się obwodowego duetu Rosy

W piątkowy wieczór w Hali Stulecia dojdzie do bardzo interesującego starcia Trefla Sopot z Rosą Radom. Czy podopieczni Wojciecha Kamińskiego zrewanżują się za poprzedni sezon?

Warto przypomnieć, że w czerwcu poprzedniego roku sopocianie okazali się lepsi od radomian w "małym finale". Decydujące starcie odbyło się w Hali Stulecia. Wówczas Trefl wygrał 76:56. Jednak o sukcesie żółto-czarnych decydowali tacy zawodnicy jak: Adam Waczyński, Lance Jeter, czy Simas Buterlevicius. Tych graczy w Sopocie już jednak nie ma, co zresztą odbija się na wynikach drużyny.

[ad=rectangle]

Teraz Trefl Sopot do samego końca będzie bił się o miejsce w czołowej ósemce. Sopocianie mają jednak tę przewagę nad zespołami z Torunia i Kutna, że jeśli odniosą tyle samo zwycięstw, to awansują do fazy play-off. Bierze się to z tego, że żółto-czarni mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań z tymi drużynami.

- Mogło być lepiej, ale sprawa cały czas jest otwarta. Na pewno nie złożymy broni i będziemy walczyć o play-offy. Zostały cztery kolejki, ale na razie koncentrujemy się na Rosie Radom. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i wygrać te zawody - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Marcin Stefański, kapitan Trefla Sopot.

- Rosa Radom to bardzo trudny rywal. Jest to jeden z kandydatów do zdobycia medalu w tym sezonie. Zapowiadają się wymagające zawody dla naszego zespołu - dodaje Stefański.

W Sopocie podkreślają, że najważniejsze dla losów spotkania będzie zatrzymanie obwodowego duetu Rosy - Danny'ego Gibsona i Mike'a Taylora. - Rosa ma dość dużą rotację meczową. Na pewno amerykańscy rozgrywający napędzają tę drużynę. Dają dużo energii i od nich sporo zależy - uważa kapitan Trefla.

Komentarze (0)