Koszykówka to nie matematyka - wywiad z Seanem Denisonem, koszykarzem Polskiego Cukru Toruń

- Ciężka praca i doświadczenie decyduje o zwycięstwie w końcówce. Nie ma żadnej sekretnej formuły - powiedział w wywiadzie Sean Denison, kanadyjski zawodnik Polskiego Cukru Toruń.

Łukasz Łukaszewski: Rozmawiamy w trakcie trwania waszej najdłuższej serii zwycięstw w sezonie. Trzy wygrane pod rząd, to chyba dla was świetne uczucie? 

Sean Denison: To fajne uczucie. Nie skupiamy się na serii, ale dobrze mieć trzy zwycięstwa z rzędu. Cały czas przed nami kilka ważnych spotkań. Musimy mieć więcej zwycięstw, aby awansować do fazy play-off. To był nasz cel od samego początku sezonu. Jesteśmy na drodze do jego wykonania, musimy naładować wszystkie strzelby i powinno być dobrze.

Lepiej ci się teraz trenuje, w momencie gdy notujecie wygrane?

-Nie, w żadnym wypadku. Nawet, gdy przegrywaliśmy to zawsze po walce i mieliśmy motywację do treningów. Przez cały sezon bardzo dobrze pracujemy. Mamy zły bilans zwycięstw, ale nawet różnica koszy jest pozytywna. Mieliśmy trochę pecha, ale znowu jesteśmy w grze.
[ad=rectangle]
Na początku sezonu przegraliście kilka spotkań po zaciętych końcówkach. Ostatnio to wy lepiej spisujecie się w decydujących momentach. Z roli ucznia awansowaliście do roli nauczyciela?

- Wygrywania zaciętych pojedynków nie można się nauczyć od kogoś. Trzeba po prostu przejść to na własnej skórze.  Ciężka praca i doświadczenie decyduje o zwycięstwie w końcówce. Nie ma żadnej sekretnej formuły, którą trzeba poznać. To nie jest matematyka, nie można się tego nauczyć. Tego trzeba doświadczyć.

Gdybyś miał wybrać jeden mecz aktualnego sezonu, w którym porażka najbardziej Ciebie zabolała. Który byś wybrał? 

- To trudne pytanie. Mogę teraz wybrać jeden, natomiast na koniec sezonu wskazać zupełnie inny. Wtedy będą podliczone wszystkie duże punkty, bilanse w bezpośrednich pojedynkach. Z własnego doświadczenia wiem, że na koniec sezonu analizuje się i zawsze żałuje jednego, dwóch spotkań. Czasem do szczęścia brakuje raptem kilku koszy rzuconych więcej. Może w tym momencie wybrałbym wyjazdową porażkę w Lublinie, czy Starogardzie Gdańskim. Mieliśmy kilka spotkań, które powinniśmy wygrać.

Wspomniałeś o tabelach, bilansach. Przeglądasz te statystyki, kalkulujesz szanse na play-off? 

- Wiele się jeszcze zmieni. Zespoły z górnej części tabeli mogą coś przegrać, średniacy coś wygrać. To spowoduje zmiany. Wiele drużyn rywalizuje o miejsce w play-offach. Przypomina mi to sytuację w lidze tureckiej, gdzie kilka zespołów rywalizuje o siódmą, czy ósmą lokatę w tabeli. Polska liga ma w tym sezonie aż pięć nowych drużyn, stawka jest naprawdę bardzo wyrównana.

W trakcie sezonu trener Milija Bogicević zaczął wystawiać ciebie do gry w roli silnego skrzydłowego. Wolisz grać w tym miejscu na boisku?

- Wolę być silnym skrzydłowym. Tak było w trakcie mojego najlepszego sezonu w NCAA. Grałem wtedy w jednej piątce z bardzo silnym zawodnikiem.

Czyli ten sezon jest dla ciebie powrotem do gry na czwórce? W Europie występowałeś jako środkowy. 

- No tak, jestem dużym facetem. Wiele klubów używa koszykarzy w moim typie jako środkowego i wystawia uniwersalnych skrzydłowych. Czasami rywalizuje z dużo mniejszymi graczami, ale czuję się z tym komfortowo. Mogę nawet rzucać z dystansu. W tym czasie Krzysztof Sulima i Adam Lisewski walczą pod tablicami.

Od kilku spotkań ciężar walki podkoszowej w mniejszym stopniu spada na Seana Denisona
Od kilku spotkań ciężar walki podkoszowej w mniejszym stopniu spada na Seana Denisona

W trakcie zeszłego sezonu występowałeś w jednym zespole z Williamem Franklinem i Zarko Comagiciem. Pomaga wam to na boisku? 

- Graliśmy ze sobą wiele spotkań. Doskonale się znamy i świetnie wiemy, co kto lubi, oraz jak zachowa się na parkiecie. To bardzo dobra sytuacja dla nas.

Zmiany kadrowe w trakcie sezonu wniosły sporo dobrego do waszej gry? Jest William Franklin, jest Marcin Sroka, nie ma Jamara Diggsa.

- To dało nam inne spojrzenie. Jamar i William to zupełnie inni gracze. Mając Diggsa w składzie przegraliśmy kilka zaciętych spotkań. Ale wtedy też naprawdę bardzo ciężko i dobrze trenowaliśmy. Po prostu mieliśmy złą serię. Pamiętam kiedyś po treningu trener powiedział nam, że żałuję iż fani nie mogą zobaczyć jak mocno pracujemy. Zupełnie inaczej to wyglądało w meczach.

Śledzę zestawienia najładniejszych zagrań w polskiej lidze. Jesteś tam częstym gościem. Lubisz grać widowiskowo? 

- Czasami się tam pojawiam. Nie jestem typem zawodnika, który wchodzi podczas meczu w interakcje z publicznością. LaMarshall Corbett częściej robi to po efektownych zagraniach. Podczas spotkania skupiam się tylko na meczu. Chociaż niektóre zagrania sprawiają mi więcej radości. Zdarza mi się czasem zablokować jakiś rzut, czy zrobić dobry wsad.

Następne spotkanie w Dąbrowie Górniczej może być decydujące dla układu tabeli. Czujesz presję? Czy po prostu podchodzisz do tego jak do każdego kolejnego pojedynku?

- Bardzo szybko postawiliśmy się pod ścianą. Dopiero ostatnio wygraliśmy kilka spotkań, dlatego znów mamy szansę. Nie czuję wielkiej presji. Trzeba po prostu wyjść na parkiet i grać. Musimy być pewni siebie i spokojni. Dobrze czuć system gry drużyny, po prostu grać swoją koszykówkę.

Klub z Dąbrowy Górniczej nakręca otoczkę wokół spotkania. Chociażby Dalton Pepper wykonuje na filmiku wsad nad torbą cukru. 

- To zabawne, podoba mi się to. Chcą podkręcić atmosferę? Dla mnie lepiej, lubię tego typu historię. Takie rzeczy sprawiają, że jesteś bardziej skupiony. Tak samo kibice, którzy krzyczą i robią hałas. Kocham to!

Źródło artykułu: