Krajniewski walczy o minuty. Czy wejdzie do rotacji?

Krzysztof Krajniewski dał bardzo dobrą zmianę przeciwko King Wilkom Morskim Szczecin i tym samym zaliczył swoje najlepsze spotkanie w sezonie. Czy koszykarz wejdzie wreszcie do stałej rotacji?

Tylko sześć minut spędził na parkiecie w szczecińskiej hali Krzysztof Krajniewski, ale jego występ przyniósł wymiernie skutki dla Anwilu Włocławek. Biorąc pod uwagę, że niespełna 26-letni skrzydłowy jest daleko w rotacji i hierarchii w zespole, jego trafienia utrzymały wynik drużyny w trudnym momencie pod koniec drugiej kwarty.
[ad=rectangle]
- Krzysztof nie otrzymał zbyt wielu minut, ale liczba minut nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Nie ma czegoś takiego, jak małe minuty. Liczy się, w jaki sposób zawodnik wykorzysta te minuty, które dostaje. I Krzysztof wykorzystał je bardzo dobrze, bo dał niezłą zmianę - komplementował swojego zawodnika trener Predrag Krunić.

Biorąc pod uwagę, że za poprzedniego trenera, Mariusza Niedbalskiego, Krajniewski spędził na parkiecie łącznie w trzech meczach tylko nieco ponad cztery minuty, zawodnik z pewnością cieszył się na myśl o zmianie szkoleniowca we Włocławku. Problem w tym, że choć rzeczywiście Krunić zaczął dawać więcej szans 26-latkowi, to jednak nie doszło do jakiejś radykalnej zmiany w hierarchii zespołu.

Pierwsze punkty w sezonie Krajniewski zdobył w grudniu, a na początku stycznia otrzymał najwięcej czasu na parkiecie w dotychczasowych rozgrywkach - przeciwko Polfarmexowi Kutno zagrał łącznie 10 i pół minuty. Problem w tym, że w kolejnych spotkaniach zawodnik znowu albo pojawiał się epizodycznie (AZS Koszalin, Asseco Gdynia), albo nie grał wcale (Polski Cukier Toruń, Rosa Radom). Trener Krunić nie decydował się korzystać z gracza nawet wówczas, gdy podczas starcia z lokalnym rywalem z Grodu Kopernika Konrad Wysocki wykorzystywał każdą przerwę meczu, by masować sobie mięśnie ze względu na ciągle łąpiące go skurcze.

Meczem w Szczecinie 26-latek pokazał jednak, że z powodzeniem może spełniać rolę zadaniowca wychodzącego do gry z ławki rezerwowych. W momencie, w którym nikt w zespole ze Szczecina (notabene - koszykarz miał ofertę z tego klubu tuż przed tym, jak trenerem beniaminka został Mihailo Uvalin, ale zgody na transfer nie wyraził... szkoleniowiec Anwilu) nie spodziewał się udanych zagrań ze strony Krajniewskiego, ten błysnął.

Najpierw zablokował Rodney'a Greena, a następnie przymierzył za trzy. Ten rzut dał włocławianom remis 38:38, natomiast dwa celne osobiste ustaliły wynik do przerwy (45:42 dla gości). Po zmianie stron koszykarz dorzucił jeszcze udane wejście na kosz i w ten sposób z dorobkiem siedmiu oczek rozegrał najlepsze spotkanie w sezonie.

- Krzysztof dał bardzo dobrą zmianę nie tylko dlatego, że zagrał skutecznie i dostarczył zespołowi kilku punktów. Przede wszystkim zagrał efektywnie w defensywie i dał dobrą energię. Obserwowałem go mocno w ciągu tygodnia i dostrzegłem, że pracował bardzo dobrze. Był bardziej agresywny, niż zazwyczaj i to przełożyło się na jego grę - dodawał Krunić.

Siedem punktów to z jednej strony niewiele. Zarówno w kontekście ogólnej liczby zdobywanych punktów w koszykówce, jak i w kontekście ambicji koszykarza. Siedem punktów w ciągu sześciu minut to jednak wyraźny sygnał ze strony gracza, że trzymanie go na ławce może być błędem. Tym bardziej w spotkaniu, w którym - tak jak to w Szczecinie - każde trafienie może być na wagę zwycięstwa.

Źródło artykułu: