Stelmet obserwował Radenovicia, ale wybrał Lalicia. Dlaczego?

Jure Lalić i Ivan Radenović niemal w tym samym czasie podpisali kontrakty z polskimi zespołami. Ciekawostką jest fakt, że zarówno AZS, jak i Stelmet obserwowali obu zawodników.

Ostatecznie Jure Lalić trafił do Stelmetu Zielona Góra, z kolei Ivan Radenović podpisał kontrakt z AZS Koszalin. Obaj zawodnicy zadebiutowali już w Tauron Basket Lidze. Lepiej wypadł serbski podkoszowy, który w starciu z Treflem Sopot w ciągu 18 minut na parkiecie zanotował 17 punktów (5/8 z gry, 7/8 za jeden), siedem zbiórek, a na dodatek Radenović wymusił aż osiem przewinień. Lalić spisał się nieco gorzej w meczu ze Śląskiem Wrocław, ale również pokazał, ze drzemie w nim spory potencjał.

[ad=rectangle]

W ciągu dziewięciu minut na parkiecie zawodnik zdobył cztery punkty (0/1 za dwa, 4/6 za jeden), wymuszając przy okazji cztery przewinienia. Po meczu zawodnik nie do końca był zadowolony ze swojego występu, przyznając jednocześnie, że stać go na zdecydowanie więcej.

Ciekawostką jest fakt, że obaj zawodnicy byli na radarze klubów. Ten fakt wyjaśnia Saso Filipovski, opiekun Stelmetu Zielona Góra. - Rynek jest bardzo mały i tak naprawdę trzeba toczyć walki o zawodników. My potrzebowaliśmy zawodnika na pozycję numer pięć, dlatego wybraliśmy Lalicia. My na czwórce mamy już graczy - Cela i Troutmana, który może również zagrać jako piątka - podkreśla Słoweniec.

Dlaczego ostatecznie Stelmet wybrał Lalicia? - My kontraktując zawodnika patrzyliśmy, który będzie bardziej pasował pod nasz system. Nie ukrywam, że była to dość trudna decyzja. Lalić jest silniejszym graczem od Radenovicia. Jest większym zawodnikiem, lepiej potrafi grać pod koszem. Radenović całe życie grał jako czwórka, lepiej spisuje się dalej od kosza, a my takiego zawodnika nie potrzebowaliśmy - uważa Filipovski.

Źródło artykułu: