Wydawało się, że po fatalnym starcie ekipa z Tarnobrzega będzie przegrywała mecz za meczem. Niespodziewanie Jeziorowcy wygrali jednak w Gdynii z Asseco i w Sopocie z Treflem, a także dołożyli triumf na własnym terenie z Wilkami Morskimi. Potem jednak w dramatycznych okolicznościach zespół przegrał ze Stelemetem, Energą i Anwilem. W niedzielę wydawało się, seria pechowych bojów zostanie przerwana, ale znów końcówka zawodów nie potoczyła się po myśli Jeziora.
- To był ciężki pojedynek. Przede wszystkim przegraliśmy zdecydowanie walkę na tablicach. Rywali zdobywali sporo punktów właśnie po zbiórkach. Nie dość, że pechowo przegraliśmy, to jeszcze ze składu na dłuższy czas wypadł nam Kacper Młynarski, który złamał rękę i szybko nie wróci na parkiet. Musimy się jakoś po tym wszystkim pozbierać i walczyć dalej. Zobaczymy jak się to wszystko ułoży, ale na pewno się nie poddamy i będziemy walczyć - powiedział najlepszy strzelec Jeziora Dominique Johnson.
[ad=rectangle]
Kadra Jeziora nie dość, że od początku sezonu jest bardzo skromna i podstawowi gracz spędzają na parkiecie właściwie praktycznie cały mecz, to kontuzje Kacpra Młynarskiego i Kevina Wysockiego są dramatem dla sztabu szkoleniowego klubu z Tarnobrzega. Tak na dobrą sprawę do gry zostało właściwie pięciu zawodników. Po graczach ekipy z Podkarpacia powoli widać już zmęczenie, aczkolwiek sami przyznają, że sił im nie brakuje.
- Mój poziom energii jest całkiem niezły. Jeśli czuję się zmęczony to proszę trenera o zmianę, siadam na ławce, uzupełniam płyny i po chwili jestem gotowy do powrotu na parkiet. Nie chcę też popełniać jakiś głupich strat, które są efektem jakiegoś lekkiego przemęczenia. Chcę dawać z siebie wszystko dla dobra całej drużyny. Na razie nie mogę narzekać - zakończył Johnson.
Pech nie opuszcza Jeziorowców
Jezioro Tarnobrzeg przegrało po raz czwarty z rzędu w dramatycznych okolicznościach. Na domiar złego kontuzji doznali dwaj czołowi Polacy w zespole z Podkarpacia.