Idealnie pasuję do taktyki Turowa - rozmowa z Chrisem Wrightem, koszykarzem PGE Turowa Zgorzelec

Chris Wright staje się coraz ważniejszym punktem PGE Turowa Zgorzelec. - Idealnie pasuję do systemu trenera Rajkovicia, który wymaga od nas szybkiej gry - mówi nam zawodnik.

Karol Wasiek: Naszą rozmowę chciałbym rozpocząć od meczu z AZS Koszalin. To była chyba nadspodziewanie łatwa przeprawa dla waszego zespołu?

Chris Wright: Trzeba zacząć od tego, że byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Dokładnie wiedzieliśmy, co prezentują gospodarze i w sumie niczym nas nie zaskoczyli. Od początku meczu narzuciliśmy swój styl gry i to przyniosło dobre efekty. Uważam, że zasłużenie wygraliśmy i kontynuujemy znakomitą passę.

Duża zasługa w tym zwycięstwie leży po twojej stronie, bo kompletnie wyłączyłeś z gry Qyntela Woodsa.

- Miło, że tak mówisz (śmiech). Ale tego by nie było, gdyby nie pomoc całej drużyny. Wiedzieliśmy jak gra Qyntel Woods, który notabene jest świetnym zawodnikiem. Znałem jego mocne strony i było mi zdecydowanie go łatwiej powstrzymać. Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie w odniesieniu kolejnego zwycięstwa ligowego.

[ad=rectangle]

W Zgorzelcu jesteś już prawie dwa miesiące. Uważasz, że podjąłeś słuszną decyzję podpisując kontrakt z PGE Turowem?

- Uważam, że podjąłem słuszną decyzję. PGE Turów to mój pierwszy klub w Europie i cieszę się, że trafiłem akurat do Zgorzelca. Gram dla drużyny, która występuje w Eurolidze. Prezentujemy się tam całkiem nieźle, chociaż brakuje nam nieco zwycięstw. Aczkolwiek w polskiej lidze mamy ich pod dostatkiem (śmiech). Wiem, że PGE Turów jest mistrzem Polski i w tym roku cel jest ten sam - obrona mistrzostwa. Myślę, że jesteśmy w stanie to zrobić.

Podoba mi się fakt, że w Zgorzelcu jest wielu doświadczonych koszykarzy, którzy przez wiele lat grają w tym samym klubie. To pokazuje, że zawodnicy szanują ten zespół i organizację.

Jak się odnajdujesz w koszykówce europejskiej?

- Dostrzegam wiele różnic pomiędzy tym, co jest tutaj, a grą w Stanach Zjednoczonych. Uważam, że w Europie bardzo dużą wagę przykłada się do taktyki. Trenerzy chcą w pełni kontrolować grę swoich podopiecznych. Nie można sobie pozwalać na zbyt dużo zagrań indywidualnych. W Stanach jest trochę z tym inaczej. Tam dużą wagę odgrywa atletyzm zawodników. Fizyczność jest bardzo ważna.

Chris Wirght fruwa nad koszami
Chris Wirght fruwa nad koszami

Jakbyś scharakteryzował system trenera Rajkovicia?

- To bardzo dobry system. Idealnie do niego pasuję, ponieważ trener dużo uwagi poświęca grze z kontrataku. Mamy szybko przemieszczać się z obrony do ataku. To ma być nasza wizytówka. Ja w takiej grze czuję się bardzo dobrze. Ale to nie jest tak, że gramy na wariackich papierach. Można grać szybko, ale kontrolować wydarzenia na parkiecie. Uważam, że mamy świetnych wykonawców do tego systemu. Tony Taylor i Mardy Collins rewelacyjnie prowadzą naszą grę. Kreują pozycje dla pozostałych kolegów i dlatego ta gra tak dobrze wygląda.

Te szalone alley-oopy to część waszej taktyki?

- Można tak powiedzieć (śmiech). Muszę powiedzieć, że Tony świetnie dorzuca mi piłkę nad kosz. A mi nie pozostaje nic innego, jak tylko mocno zapakować piłkę z góry. To przyjemność, ale cieszę, że mogę pomagać w ten sposób zespołowi. Jestem zdania, że takie akcje napędzają zespół do lepszej gry. Poprawią morale, a przy okazji podcinają skrzydła rywalom.

Wiem, że twoim trenerem w poprzednim klubie był Mike Taylor, który na co dzień pracuje w reprezentacji Polski. Czy przed podpisaniem kontraktu kontaktowałeś się z nim w sprawie zaczerpnięcia wiedzy na temat polskiej ligi?

- Nie, nie odbyłem takiej rozmowy, chociaż po podpisaniu kontraktu trener Taylor napisał do mnie na Facebooku. Powiedział, że cieszy się, iż związałem się z PGE Turowem Zgorzelec. Bardzo komplementował wasz kraj, wypowiadał się też w samych superlatywach o klubie.

Jakie są twoje wrażenia z pobytu w Polsce po dwóch miesiącach?

- To świetne miejsce do życia. Bardzo mi się podoba miasto, a poza tym macie znakomite jedzenie! Najważniejsze jest to, że niczego mi tutaj nie brakuje i mogę w pełni skoncentrować się na koszykówce.

To prawda, że LeBron James jest twoim ulubionym koszykarzem?

- Oczywiście! Obaj pochodzimy z Ohio. Kiedy on był w szkole średniej, to ja oglądałem jego mecze z trybun. To była wielka przyjemność. Wzoruję się na nim i chciałbym grać w ten sposób. Podoba mi się jego zaangażowanie w grę zespołu - nie tylko na parkiecie, ale i poza.

Miałem okazję go poznać i wywarło to na mnie duże wrażenie. Mam do niego wielki szacunek. To obecnie najlepszy koszykarz na świecie. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Źródło artykułu: