Przez pierwsze 20 minut spotkania z Anwilem Włocławek, koszykarze Energi Czarnych Słupsk dominowali. W pełni kontrolowali zbiórkę, co pozwoliło im grać skutecznie w ataku, a ponadto umiejętnie wyłączyli z gry kilku koszykarzy miejscowych. Słabiej grał Chase Simon, na rozegraniu wiele problemów miał Arvydas Eitutavicius i jedynym jasnym punktem w drużynie Rottweilerów był właściwie tylko Andrea Crosariol.
[ad=rectangle]
Tymczasem gospodarze grali efektywnie właśnie jako kolektyw. Na rozegraniu skutecznie dawał sobie radę William Franklin, punkty dostarczali Kyle Shiloh oraz Callistus Eziukwu, ale inni gracze również byli aktywni. - Uważam, że byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego meczu. W pierwszej połowie pokazaliśmy na parkiecie dokładnie to, co sobie zaplanowaliśmy - mówił Karol Gruszecki, czwarty bardzo ważny zawodnik słupszczan w sobotnim meczu. Już do przerwy Polak miał na swoim koncie dziewięć puntów.
Wszystko co dobre w grze Energi Czarnych, skończyło się jednak wraz z nadejściem drugiej połowy spotkania. Anwil już po trzech kwartach doprowadził do remisu 56:56, a w czwartej odsłonie pozwolił rywalom zdobyć tylko sześć punktów w dziewięć minut. Goście punktowali więc głównie w ostatniej minucie starcia, czyli wtedy, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte.
- Dlaczego nasza gra zmieniła się po przerwie? W trzeciej kwarcie popełniliśmy zbyt wiele strat, żeby myśleć o zwycięstwie. Dodatkowo, myślę, że za bardzo uwierzyliśmy w siebie i w to, że wygramy ten mecz łatwo. Anwil wykorzystał tymczasem swoją siłę przed koszem i ogółem grał dużo bardziej agresywnie po zmianie stron, niż wcześniej. Włocławianie byli bardzo energiczni i zmuszali nas do szybkich rzutów z niewygodnych pozycji. Przez to wybili nas z rytmu - zakończył Gruszecki.
Polski rzucający zdobył 13 punktów (4/9) z gry w 27 minut. Miał ponadto pięć fauli wymuszonych, trzy zbiórki, dwie asysty, ale i cztery straty.