Jakub Artych: Po dwóch zwycięstwach przed własną publicznością wielu kibiców liczyło, iż pójdziecie za ciosem. Jaki mieliście plan na pojedynek z Treflem?
Marcin Malczyk: Plan był taki, żeby wygrać kolejny mecz przed własną publicznością i przez większość spotkania się to udawało. W najgorszym momencie, czyli w końcówce coś się zacięło i Trefl to wykorzystał.
[ad=rectangle]
Pierwsza połowa była niezwykle wyrównana. Co zdarzyło się w szatni, iż w trzeciej odsłonie zdominowaliście rywali?
- Od początku sezonu mieliśmy duży problem właśnie z trzecimi kwartami i za każdym razem staraliśmy się to zmienić. Tym razem to się udało, jednak zawiedliśmy w 4 kwarcie.
Tak jak wspomniałeś kluczowa o waszej porażce okazała się jednak czwarta kwarta, w której przyjezdni zmienili system gry. Czego Polfarmexowi zabrakło w ostatniej odsłonie?
- Myślę, że zabrakło skuteczności z obwodu. Jeden celny rzut z naszej strony przesądziłby o wygranej Polfamexu. Do tej pory było to naszą mocną stroną jednak w sobotę najzwyczajniej nie wpadało.
W statystykach nie wypadliście źle. Na dodatek bardzo widoczna była wasza przewaga pod koszem. W czym więc upatrywałbyś przyczyn porażki?
- Może mieliśmy lekką przewagę na desce atakowanej. Co do przewagi pod koszami to nie była ona dla nas tak bardzo widoczna. Leończyk i Lydeka swoje z pewnością w tym meczu zrobili.
Po raz kolejny ligowe spotkanie rozpocząłeś w pierwszej piątce. Czujesz zaufanie trenera Krysiewicza?
- Na pewno to, że wychodzę w pierwszej piątce jest oznaką zaufania. Cieszę się z tego i staram odwdzięczać się trenerowi jak najlepszą grą.
Uważasz, iż pechowa porażka może wpłynąć na was negatywnie w kolejnych spotkaniach?
- Mam nadzieję, że nie wpłynie to na nasze kolejne spotkania, a może spowoduje dodatkową motywację?
Pytam o to nieprzypadkowo, gdyż w następnej kolejce zagracie ze Stelmetem Zielona Góra, który dobre mecze przeplata jednak z tymi słabszymi. Czujesz, iż jesteście w stanie sprawić niespodziankę?
- Właśnie dlatego koszykówka jest tak pięknym i nieprzewidywalnym sportem. Stelmet może zagrać słabsze spotkanie a my zagramy na poziomie, na którym potrafimy i wtedy niespodzianka może stać się faktem.
W przedsezonowym sparingu niespodziewanie pokonaliście wicemistrza Polski. Uważasz, że tamto spotkanie może mieć znaczenie w ligowym starciu?
- Spotkania przedsezonowe nie mają już całkowicie żadnego znaczenia, liga to zupełnie inne granie. Stelmet ma nowego trenera i trochę się pozmieniało w ich grze. Faktem jest jednak, iż już raz pokonaliśmy ich. Może to gdzieś z tyłu głowy siedzieć i nam pomagać.
Po rocznej nieobecności wróciłeś na parkiety TBL. Czy ekstraklasa czymś cię zaskoczyła, czy jest dokładnie tak jak wyobrażałeś sobie przed sezonem?
- Nie jest to pierwsza moja przygoda z ekstraklasą, więc trochę już w niej widziałem i raczej mało rzeczy jest mnie w stanie zaskoczyć. Tak też jest w tym sezonie aczkolwiek mi osobiście podoba się fakt dużej ilości zespołów i pojawienia się nowych ośrodków.
Ze wszystkich beniaminków Polfarmex Kutno prezentuje się zdecydowanie najlepiej. Jest to dla was powód do dodatkowej satysfakcji?
- Satysfakcja z bycia najlepszym beniaminkiem na pewno jest. Nasze ambicje sięgają jednak wyżej i chcemy wygrać jak najwięcej meczów.