PGE Turów z trudem pokonał beniaminka!

Beniaminek postraszył mistrza Polski! MKS do ostatnich sekund walczył o - sensacyjne - zwycięstwo nad PGE Turowem. Zgorzelczanie pozostają tym samym niepokonani po dziewięciu spotkaniach.

Już na początku stało się jasne, że obie drużyny obronę zostawiły w szatni. Liczyły się szybkie, proste akcje. Im prostsze i skuteczniejsze, tym lepiej. W pierwszych minutach lepiej prezentowali się mistrzowie Polski. Zgorzelczanie wykorzystywali błędy przeciwnika. Za sprawą dobrej postawy Michała Chylińskiego i Tony'ego Taylora zdołali nawet wyraźnie odskoczyć swojemu przeciwnikowi.

PGE Turów uciekł na tyle daleko, że wydawało się, iż ma sytuację pod kontrolą. To jednak nie trwało zbyt długo. Dąbrowianie mieli co prawda kryzys, ale zdołali się z nim uporać. Gospodarzy skutecznie napędzał Ken Brown. Amerykanin niekiedy grał egoistycznie, lecz trzeba przyznać, że potrafił sobie poradzić z obroną mistrzów Polski. Już do przerwy rozgrywający MKS-u zapisał na swoje konto aż 18 punktów, trafiając aż 6 z 7 rzutów z gry.
[ad=rectangle]
Nie tylko on w zespole Wojciecha Wieczorka grał całkiem solidnie. Oprócz niego nieźle prezentowali się Piotr Szymański i David Weaver, a niekiedy skutecznie zagrali także Myles McKay i Dalton Pepper. Beniaminek stał się zatem znacznie groźniejszy dla obrońców tytułu, zwłaszcza na dystansie. Goście nie tylko roztrwonili przewagę, ale jeszcze przed przerwą musieli gonić rywala.

Po wznowieniu gry obie ekipy nie były już tak efektywne. MKS i PGE Turów miały już znacznie większe problemy ze zdobyciem punktów, w szczególności z dystansu. Nic dziwnego, że nadal na prowadzeniu utrzymywali się gracze dąbrowskiego zespołu. Dystans był niewielki, ale dopiero pod koniec odsłony mistrz zdołał doprowadzić do remisu. Zgorzelczanie nie zdołali jednak pójść za ciosem i po chwili wszystko wróciło do poprzedniego stanu.

Tym samym w czwartej odsłonie nie brakowało emocji. Beniaminek za wszelką cenę chciał utrzymać prowadzenie i sięgnąć po sensacyjne zwycięstwo, które pozwoliłoby im odbić się od dna tabeli. Z drugiej strony zawodnicy Miodraga Rajkovicia walczyli o przedłużenie znakomitej serii. Zgorzelczanie, nie bez problemów, zdołali jednak objąć prowadzenie, a w końcówce - mimo nacisków ze strony MKS-u - utrzymać korzystny rezultat do ostatniej syreny.

MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Turów Zgorzelec 86:92 (26:32, 30:21, 18:18, 12:21)

MKS: Brown 26, Weaver 14, Szymański 12, McKay 9, Pepper 9, Metelski 6, Koelner 4, Dziemba 3, Zmarlak 3, Małecki 0.

PGE Turów: Kulig 18, Chyliński 16, Moldoveanu 14, Taylor 12, Karolak 8, Wiśniewski 6, Jaramaz 5, Zigeranović 3, Nikolić 2, Gospodarek 0.

Komentarze (72)
avatar
torpeda
1.12.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gratulacje dla Dąbrowy za walkę. Fajnie się oglądało mecz. Było bardzo blisko do sprawienia niespodzianki.
Taka gra na Lublin spokojnie wystarczy.
Trenerze Turkiewicz pora na pobudkę. 
avatar
soczystybanan
1.12.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Co to jest za Brown? Kiedy i skąd oni go wytrzasnęli ? Walił tróje aż miło :D 
jimijim
1.12.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
słowa uznania dla MKS'u za postawienie na prawdę trudnych warunków i walkę do samego końca, dzięki czemu mieliśmy emocje do końca, my cóż liczą się dwa punkty, plan wykonany i jedziemy dalej... 
avatar
eeeee
30.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To nie było żadne uderzenie. 
avatar
Limak5
30.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dajta spokój. Tury to miały na zasadzie meczu do odbębnienia. W okrojonym składzie przyjechały i wygrały. Plan zrealizowany, nie ma co się przemęczać gdy są ważniejsze mecze.