Beniaminek TBL liczył, że w pojedynku z radomianami uda mu się odnieść pierwsze zwycięstwo we własnej hali w debiutanckim sezonie na ekstraklasowych parkietach. Klub zorganizował nawet specjalną akcję, w ramach której kibice mieli przynieść na mecz szczęśliwe dla siebie przedmioty, by tym samym wesprzeć zespół. Szczęście tego dnia nie było jednak z MKS-em.
[ad=rectangle]
W pierwszej połowie dąbrowianie radzili sobie dobrze, na przerwie prowadzili, ale minimalnie, bo 32:31. Kibice, którzy mieli nadzieję, że Zagłębiacy tak samo wyrównaną walkę będą prowadzić z Rosą Radom także w drugiej połowie mocno się zawiedli. Trzecia kwarta była katastrofalna w wykonaniu gospodarzy, co skrzętnie wykorzystali rywale, którzy ostatecznie triumfowali 75:57.
[i]
- Ogromnie cieszymy się ze zwycięstwa. Nie wiedzieliśmy, że dąbrowianie zagrają osłabieni brakiem Piechowicza [/i](Marcin Piechowicz, rozgrywający MKS-u - wyj. red.). Myślę, że ułatwiło nam to wygraną. Natomiast chyba nas to trochę rozluźniło w pierwszej kwarcie. O ile w obronie zagraliśmy poprawne, o tyle w ataku zagraliśmy strasznie. W drugiej połowie zdecydowanie lepiej radziliśmy sobie w ataku, a w obronie na tym samym poziomie lub nawet lepiej - ocenił grę swoich podopiecznych Wojciech Kamiński.
Przed konfrontacją z dąbrowskim beniaminkiem Rosa plasowała się w górnej części ligowej tabeli, ale dopiero w starciu z MKS-em zapisała na swoim koncie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo, wcześniej przegrała bowiem 61:74 z Polskim Cukrem Toruń oraz 59:78 z PGE Turowem Zgorzelec. - Cieszymy się z pierwszej wyjazdowej wygranej. Myślę, że walka była i za tę walkę dąbrowianom należą się słowa uznania i gratulacje. Natomiast w drugiej połowie chyba trochę górę wzięło nasze doświadczenie i umiejętności indywidualne zawodników - powiedział szkoleniowiec.
Radomianie wracają do własnej hali, w ramach ósmej kolejki podejmą bowiem WKS Śląsk Wrocław. Spotkanie zostało zaplanowane na piątek 21 listopada, a rozpocznie się o godzinie 18.