Zgodnie z przewidywaniami większości obserwatorów i kibiców obecne rozgrywki są wyjątkowo wymagające dla Jeziora Tarnobrzeg. Zespół prowadzony przez Zbigniewa Pyszniaka ma najmniejszy budżet w całej lidze, a co za tym idzie gra bardzo wąską rotacją. W dotychczasowych meczach na parkiecie pojawiało się zazwyczaj zaledwie siedmiu graczy. - To jest zupełnie inny sezon i drużyna, niż podczas mojego pierwszego sezonu w Polsce. Czuję się bardzo dobrze, uwielbiam to miasto i będę robił wszystko, by zespół grał lepiej - mówi Josh Miller.
[ad=rectangle]
W Tarnobrzegu wiele spodziewano się po powrocie mierzącego zaledwie 170 cm gracza. Tymczasem Miller jest zaledwie cieniem koszykarza, który trzy lata temu był jedną z gwiazd całej ligi i liderem Siarki Jezioro. - Generalnie słabo zaczęliśmy, ale powinniśmy się rozkręcić. Czas nam pomaga, coraz lepiej się poznajemy. Dla mnie to powrót po przerwie, potrzeba cierpliwości. Uważam, że z każdym kolejnym meczem będzie coraz lepiej - zaznacza 27-letni zawodnik.
Do tej pory poza wąskim składem największą bolączką tarnobrzeżan jest postawa w defensywie. Czy Jezioro potrzebuje wzmocnień? - Tak naprawdę to nie wiem, czy mamy za mało zawodników. Gramy po prostu za słabo, bo każdy ma większy potencjał - dodaje rozgrywający.
O dobry mecz nie będzie jednak łatwo. Kolejnym rywalem podopiecznych trenera Pyszniaka będzie AZS Koszalin, który do tej pory prezentuje się bardzo dobrze i będzie zdecydowanym faworytem sobotniej konfrontacji. - Ciężko trenujemy, by poprawić swoją sytuację i oczekuję, że mocno powalczymy z rywalem i uda się wygrać. Do każdego spotkania trzeba podchodzić z takim nastawieniem - przyznaje Amerykanin.
Największym wyzwaniem dla ostatniej drużyny w ligowej tabeli będzie z pewnością zatrzymanie gwiazdy nie tylko Akademików, ale i całej ligi - Qyntela Woodsa. Czy wobec fatalnej gry obronnej Jeziorowców jest to w ogóle możliwe? - To na pewno wyzwanie. Wiele słyszałem o tym, że jest to gracz w Polsce bardzo lubiany i popularny. Wiem, że grał już na dużo wyższym poziomie, ale postaramy się zrobić co w naszej mocy - nie ukrywa 27-latek.
Mimo iż Jezioro jest zespołem znacznie słabym niż podczas pierwszej przygody Amerykanina z TBL, to sam gracz wciąż jest w mieście bardzo popularny. Kibice liczą, że z każdym kolejnym meczem ich ulubieniec będzie grał coraz lepiej. - To jest miłe, gdy ktoś mówi, że wciąż jestem jego ulubionym graczem. Mam nadzieję, że przed nami lepsze spotkania i pokażemy się fanom z dobrej strony - kończy z optymizmem gracz tarnobrzeskiej drużyny.