- Cieszę się z wygranej w tym spotkaniu. Jestem zadowolony z moich zawodników, którzy pokazali tę prawdziwą drużynę. Mimo osłabienia naszej ekipy, podeszli do spotkania bardzo zmotywowani - powiedział po niedzielnym pojedynku trener Stelmetu Zielona Góra, Andrzej Adamek
- Chciałbym pochwalić ich zwłaszcza za pierwszą połowę. Udało nam się wówczas zrealizować wiele rzeczy dzięki czemu drużyna koszalińska zdobyła jedynie dziesięć punktów spod kosza. Wydaje mi się, że to był klucz, aby zbudować przewagę. Co ważne, zadowolony jestem także z tego, że w drugiej połowie nie roztrwoniliśmy tych punktów. Udało się dojechać do końca wygrywając to spotkanie - dodał.
[ad=rectangle]
Ekipa zielonogórskiego Stelmetu przechodziła w ostatnim czasie kryzys przegrywając trzy spotkania z rzędu. Adamek opowiedział co stało się w ostatnich dniach w drużynie. - Odbyliśmy rozmowę, obejrzeliśmy materiał wideo. Rozmawialiśmy o tym jak ta drużyna powinna tak naprawdę wyglądać. Moi zawodnicy pokazali to właśnie w tym spotkaniu. Dyskutowaliśmy, że praktycznie od meczu z Nymburgiem czy też z Kazaniem graliśmy coraz gorzej ze spotkania na spotkanie. Nie było odpowiedniej intensywności gry obronnej czy też prawidłowej piłki w ataku. Stąd chciałbym pogratulować chłopakom tego, że zagrali tak, jak powinni - przyznał z zadowoleniem.
Niedzielny mecz był reklamowany jako pojedynek pomiędzy Quintonem Hosley'em a Qyntelem Woodsem. Ostatecznie wygrała ekipa zawodnika Stelmetu, jednak to gracz drużyny przyjezdnych zdobył o wiele więcej punktów w tym meczu. - Jestem dumny z Quintona, że nie wszedł w ten pojedynek. Nie wpisał się w to i robił swoje grając dobrze w obronie. Ponadto pokazał się ze świetnej strony współpracując z całą drużyną, szczególnie w pierwszej połowie. Wykonywał założenia taktyczne, nie próbując rzucać na siłę punktów. We wcześniejszej rozmowie z jednym z redaktorów powiedziałem, że wolałbym, by w tym meczu Quinton Woods rzucił sporo punktów, zaś nasza ekipa wygrała spotkanie. Tak też się stało.
Wciąż w niezbyt zadowalającej formie jest Przemysław Zamojski, który w niedzielnym spotkaniu nie zapisał na swoim koncie żadnego punktu. - Nie potrafię wyjaśnić co dzieje się z tym zawodnikiem. Zawsze będę powracał do faktu, iż jest to gracz, który wiadomo, że słynął ze swojego rzutu za trzy punkty. Jednak mimo tego zawsze dawał nam też wartość dodaną w obronie. Być może w tym meczu zabrakło jego punktów, ale na tablicach i w obronie był tam gdzie powinien być - wyjaśnił szkoleniowiec.
W ostatnich meczach dość często na parkiecie można zobaczyć Macieja Kucharka. Trener zielonogórskiego Stelmetu wyjaśnił dlaczego stawia tak mocno na tego zawodnika. - Koszykarz ten wykazuje olbrzymie zaangażowanie i walczy o każdą piłkę. Wpisał się w to w co chcieliśmy. Dopóki zawodnicy będą dawali z siebie wszystko w obronie tak jak tego oczekujemy to zawsze mogą liczyć na grę na boisku - zakończył.