W sobotni wieczór Rosa zmiażdżyła Polpharmę w meczu czwartej kolejki Tauron Basket Ligi, zwyciężając aż 102:60. Tylko w pierwszych dziesięciu minutach przyjezdni potrafili postawić twarde warunki radomianom. W pozostałych fragmentach nie mieli już nic do powiedzenia. Punktowali niemal wszyscy zawodnicy gospodarzy. Rezerwowi dali ponad połowę końcowej zdobyczy, a dokładnie 53 "oczka".
[ad=rectangle]
Zadowolenia po ostatniej syrenie nie potrafił ukryć Wojciech Kamiński. - Gratuluję moim zawodnikom bardzo dobrego meczu, zwłaszcza w drugiej, trzeciej i czwartej kwarcie. Za pierwszą część słowa dużego uznania należą się przyjezdnym, natomiast stać ich było na walkę jedynie w tej odsłonie, w pozostałych my dominowaliśmy - przyznał szkoleniowiec.
Pomimo miażdżącej przewagi swoich podopiecznych, trener Rosy zauważył pozytywy w grze Polpharmy. - Widać jednak, że gdy da im się grać, to są bardzo niebezpiecznym zespołem i pokazali to przez pierwsze dziesięć minut - podkreślił. - Później dużo energii zawodników z ławki, mieliśmy przewagę fizyczną i to wykorzystaliśmy. Cieszymy się ogromnie. Jeszcze raz gratuluję Polpharmie startu w tym sezonie, bo ma dwa zwycięstwa, jedno z Jeziorem i drugie z nieobliczalnym Polskim Cukrem - przypomniał.
Jak się okazuje, przez tydzień poprzedzający starcie z Farmaceutami, radomska drużyna borykała się z dużymi problemami zdrowotnymi i występ kilku koszykarzy stał pod dużym znakiem zapytania. - Chciałbym podziękować zawodnikom, którzy byli chorzy, a mimo wszystko wystąpili w tym meczu. Mieliśmy anginę ropną w tym tygodniu, mamy kłopoty żołądkowe, ale wszyscy przed meczem byli gotowi i chcieli pomóc drużynie na tyle, na ile mogli, więc im w szczególności dziękuję - zaznaczył "Kamyk".
Opiekun Rosy podzielił się informacją, o których graczy konkretnie chodzi. - Kamil Łączyński miał anginę ropną, przed meczem skończył brać antybiotyk, a kłopoty ma jeszcze Robert Witka. Widać to zresztą po czasie spędzonym na parkiecie, bo zagrał niecałe 6 minut. Dobrze, że inni go zastąpili i wygraliśmy to spotkanie - zakończył szkoleniowiec.