Akurat tego można było się spodziewać. To od pierwszych minut był mecz walki, w którym żadna ze stron nie zamierzała odpuszczać. Zwłaszcza Trefl, który miał sporo do udowodnienia kibicom po ostatnich dwóch porażkach, w tym dotkliwej w Koszalinie z AZS-em. Nie należy jednak zapominać, iż w ostatnim czasie przez drużynę przeszła plaga chorób, która uniemożliwiała trenerowi Dariusowi Maskoliunasowi odpowiednie przygotowanie zawodników.
To również było widoczne w grze żółto-czarnych. Sopocianie mieli spore problemy w ofensywie, zwłaszcza w rzutach z półdystansu i zza łuku. Co gorsza, pudłowali właściwie wszyscy koszykarze. Wykorzystali to ambitni i będący ostatnio w dobrej dyspozycji gdynianie. Asseco szybko objęło prowadzenie, które systematycznie powiększało. Już po kilku minutach dystans dzielący oba zespoły był wyraźny, bo gracze Davida Dedka umiejętnie przebijali się w strefę podkoszową. To właśnie stamtąd zdobyli niemal wszystkie punkty w pierwszej kwarcie.
[ad=rectangle]
Gospodarze grali nieporadnie i prawdę mówiąc nic nie byli w stanie zrobić. Przez ponad siedem minut zmagali się z własną indolencją. To rzadkość na tym poziomie, aby przez taki długi fragment spotkania pudłować. Sopocianie w połowie drugiej partii się przebudzili, tyle że wówczas żółto-niebiescy mieli ogromną przewagę, mimo iż kompletnie nie wychodziły im rzuty za trzy. Nadal solidnie prezentowali się najskuteczniejszy u gości A.J. Walton i Ovidijus Galdikas, ale - co istotne - ten duet miał wsparcie ze strony Polaków.
Zupełnie odmienieni wrócili na parkiet zawodnicy Maskoliunasa. W trzeciej kwarcie ujrzeliśmy inny Trefl - grający znacznie skuteczniej, wykorzystujący swoje atuty. Co więcej, żółto-czarni nadspodziewanie szybko zdołali zniwelować dystans do rywala zza miedzy, co zawdzięczali m.in. wysokiej skuteczności w tej części starcia Michała Michalaka. Asseco próbowało jeszcze uciekać, ale przerwa najwyraźniej ich wybiła z rytmu, a kolejne ciosy nie pozwalały się szybko otrząsnąć.
Wydawało się, że Trefl wrócił do gry i w derbach nie zabraknie emocji. Tyle że w decydującej kwarcie przyjezdni zdołali ponownie odskoczyć. Ponownie Asseco grało nieźle w okolicach kosza, skąd punkty zdobywali Walton, Galdikas oraz dobrze dysponowany Filip Matczak. Gospodarze podjęli jeszcze kolejne próby odrobienia strat, ale te spełzły na niczym. Tym samym w Trójmieście króluje - przynajmniej do czasu rewanżu - Asseco, które odniosło już trzecie zwycięstwo z rzędu.
Trefl Sopot - Asseco Gdynia 65:77 (11:18, 14:20, 23:14, 17:25)
Trefl: Michalak 15, Leończyk 15, Bendzius 12, Vasiliauskas 10, Painter 6, Dutkiewicz 5, Stefański 2, Kemp 0, Włodarczyk 0.
Asseco: Walton 23, Matczak 17, Galdikas 9, Szczotka 9, Parzeński 6, Żołnierewicz 5, Kowalczyk 5, Szymański 2, Radosavljević 1, Grujić 0, Paredes 0.
U nas na szczęście trener ogrywa młodych i niedługo będą efekty.
Tak to przynajmniej miało wyglądać..... 3 młodych perspektywicznych zagrało 22 sekund Czytaj całość