Hop-Bęc po 2. kolejce Tauron Basket Ligi

Steve Burtt kolejny raz zagrał jak killer, a Milija Bogicević mógł się cieszyć z drugiego triumfu jego podopiecznych. Na BĘC sytuacja w Anwilu Włocławek, który znalazł pierwszą ofiarę złych wyników.

HOP

Burtt Killer - poprowadził wicemistrza Polski do zwycięstwa nad MKS Dąbrowa Górnicza. To wcale nie był taki łatwy mecz dla Stelmetu i mógłby się zupełnie inaczej potoczyć, gdyby nie ten zawodnik. Zresztą dotychczas gra naprawdę na miarę oczekiwań - w dwóch meczach zanotował przeciętnie 26,5 punktu przy skuteczności ponad 73 procent.

Milija Bogicević - to kontrowersyjny szkoleniowiec. W dodatku nie jest Polakiem, co niekiedy jest argumentem przeciw. W każdym razie jak dotychczas Milija ma powody do zadowolenia. Jego podopieczni grają świetnie i odnieśli dwa cenne zwycięstwa, bo z - teoretycznie - niezłymi drużynami. Za wcześnie, by mówić o objawieniu czy rewelacji, ale jeśli torunianie będą grali tak dalej, to faktycznie mogą w tym sezonie namieszać.

Asseco Gdynia - w poprzednim sezonie zawodnicy Davida Dedka osiągnęli spory sukces. Ugrali znacznie więcej niż ktokolwiek zakładał. Przed obecnymi rozgrywkami może nieco ostrożniej podchodzono z wyrokami w przypadku tej ekipy, ale Asseco nadal nie jest faworytem do obecności w górnej części tabeli. Całe szczęście gdynianie ignorują takie komunikaty. W minionej kolejce ograli Anwil. Tak, rywal jest póki co w rozsypce (o czym piszemy poniżej), lecz ta wygrana mimo wszystko zrobiła na nas spore wrażenie.

BĘC

Zagubiony Anwil - po dwóch kolejkach diagnoza jest prosta: nikt nic nie wie. Teoretycznie wszystko powinno grać jak należy, ale kiedy przychodzi mecz to włocławianie grają fatalnie. Atak czy obrona - bez różnicy. Cały zespół szwankuje. Aż chce się powiedzieć, że cała ta maszyna nie pracuje. Są już nawet pierwsze ofiary, bo odsunięto od drużyny Brandona Browna.

Postawa obwodowych - przy okazji najsłabszej piątki wspomnieliśmy, że w tej kolejce lista chętnych przerosła nasze możliwości. To jak z polską służbą zdrowia. Tyle że dla nas to była dość niemiła niespodzianka. Zwłaszcza że oblegane były pozycje 1-2. Vaughn, Eitutavicius, Blackmon, Gibson, Łączyński, Kikowski - to nazwiska, które od razu rzucają się na myśl o fatalnych występach w minionej kolejce.

Jezioro już tonie? - na inaugurację przegrali ważny mecz, teraz przeszli obok starcia z mistrzem Polski. Ani nie powalczyli, ani nie pokazali charakteru. Poza tym przyjechał PGE Turów Zgorzelec, a kibiców to nie bardzo ruszyło. Widać, że w Tarnobrzegu nie dzieje się najlepiej. Nawet jeśli pominąć frekwencję, to wypadałoby wreszcie zajrzeć do jakiegoś poradnika i nauczyć się gry w obronie. Tajemnicą poliszynela jest to, że klubu w TBL nie widziały władze PLK, ale nie udało im się go pozbyć.

Źródło artykułu: