MKS Dąbrowa Górnicza od wielu sezonów walczył o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale nieskutecznie. Dopiero w obecnym sezonie zagłębiowskiej drużynie udało się zadebiutować w ekstraklasie. Mimo że dąbrowianie przegrali 67:83, to premierowa kwarta toczyła się pod ich dyktando, a po pierwszej połowie prowadzili 43:41. - W pierwszej połowie byliśmy dla Trefla Sopot równorzędnym przeciwnikiem. Bardzo szkoda łatwych punktów, które nam uciekły w drugiej kwarcie - nie ukrywał Wojciech Wieczorek.
[ad=rectangle]
Już w drugiej odsłonie pojedynku przewaga Zagłębiaków malała, a po powrocie na boisko Trefl Sopot prezentował się o wiele lepiej od beniaminka. Liderem MKS-u był Myles McKay, a z dobrej strony zaprezentowali się również młodzi zawodnicy, a w szczególności Marcin Piechowicz. Podstawowi gracze nie mogli jednak liczyć na dużą pomoc z ławki.
[i]
- Sześć straconych punktów nie ułatwiło nam sytuacji. Wtedy ta przewaga, którą uzyskalibyśmy do przerwy wynosiłaby około dziesięciu punktów. Po przerwie, niestety, nie utrzymaliśmy tempa gry, które zakładaliśmy, że utrzymamy przez cały mecz. Nasi gracze rezerwowi, trzeba to jasno powiedzieć, niewiele nam pomogli. W pięciu zawodników nie jesteśmy w stanie grać przez 40 minut jak równy z równym z drużyną z Sopotu. W trzeciej i czwartej kwarcie rywale konsekwentnie budowali przewagę, która wynosiła nawet 18 punktów. Nasi zmiennicy nie byli w stanie rywalizować ze swoimi odpowiednikami z zespołu gości. W ostatnich minutach spotkania ta szóstka, na barkach której spoczywał ciężar meczu, nie była w stanie funkcjonować na takim poziomie, jaki sobie zakładaliśmy. Zespołu nie tłumaczy to, że przez cały tydzień trenowaliśmy w małej salce [/i](a nie w hali meczowej - przyp. red.), ponieważ oczekiwałem innej postawy od poszczególnych zawodników - podkreślił.
Trener Wieczorek przekonywał, że podopieczni nie zawiedli go w zakresie podejścia do meczu i zaangażowania w walkę z Treflem. - Zaangażowania nie można nikomu odmówić. To jest cecha, która na takim poziomie musi występować u zawodników. Nie wyobrażam sobie, że ktoś nie będzie wykazywał waleczności i nieustępliwości. Niestety, w ekstraklasie oprócz cech wolicjonalnych o sukcesie decydują też sprawy związane z przełożeniem własnych umiejętności na to, co robi się na boisku. Nasi rezerwowi zdobyli 12 punktów, a w drugiej połowie, gdy musieliśmy dać odpocząć graczom podstawowym mieliśmy 10 strat. Nie tak sobie to wyobrażaliśmy. Mamy plan, aby stawiać na miejscowych młodych graczy, lecz druga strona musi zrozumieć sytuację, w której jest. W pięciu, sześciu zawodników nie ma szans wygrywać spotkań na poziomie ekstraklasy. Jeśli nie będzie pomocy z ławki rezerwowych, to będzie o to bardzo trudno - wyjaśnił.
W drugiej kolejce spotkań Zagłębiacy zmierzą się na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra, mecz został zaplanowany na niedzielę 12 października.