Wikana Start Lublin prowadziła do przerwy piątkowego półfinału z Anwilem Włocławek podczas pierwszego dnia Kasztelan Basketball Cup 36:34, a duża w tym zasługa Bryona Allena. Amerykanin okazał się graczem nie do upilnowania dla defensorów drużyny gospodarzy i tym samym lublinianie nieoczekiwanie wygrywali.
[ad=rectangle]
W drugiej połowie Anwil zdecydowanie przyspieszył grę i zwiększył presję w defensywie, wygrywając ostatecznie 88:70. Allen zakończył jednak spotkanie z dorobkiem 20 punktów. I choć ze względu na porażkę zespołu nie mógł być zadowolony, to zmieniło się w sobotę. Wikana Start ograła Trefl Sopot 75:68, a Amerykanin rzucił tym razem 15 oczek. I ogółem ocenił turniej pozytywnie.
- To był dla nas naprawdę pouczający turniej. Dla mnie osobiście bardzo pouczający. Cały czas uczę się tej waszej, europejskiej koszykówki i muszę przyznać, że to nie jest wcale takie proste. Dlatego cieszę się, że momentami już teraz potrafimy zaskakiwać i wygrywać mecze. To dobry znak na przyszłość - mówi gracz.
Allen przez cztery ostatnie lata występował w rozgrywkach NCAA, gdzie grał w ekipie George Mason Patriots. W minionym sezonie spędzał na parkiecie prawie 34 minuty i w tym czasie zdobywał średnio 15 punktów. Teraz stara się przełożyć tamte osiągnięcia na polskich parkietach.
- Proces adaptacji musi jeszcze potrwać. Na pewno nie skończy się wraz z zakończeniem okresu przygotowawczego. Myślę, że będę potrzebował jeszcze kilku kolejek w sezonie, bo wszędzie jest tak, że pre-season a rozgrywki ligowe to dwie różne rzeczy - komentuje zawodnik.
Trener Paweł Turkiewicz zbudował ciekawy zespół, opierając się przede wszystkim o graczy, którzy do niedawna biegali po parkietach 1. ligi oraz tych, których ściągnął z WKK Wrocław. Stawkę uzupełnili dwaj Amerykanie: Derek Billing oraz Bryon Allen właśnie.
- Jesteśmy całkowicie nowym zespołem i cały czas się poznajemy. Na razie jest ciężko, bo trenujemy ze sobą dopiero dwa miesiące, ale pozytywne jest to, że trzymamy się razem. Ja staram się przewodzić tej grupie, w końcu jestem rozgrywającym, ale nic nie stanie się od razu. Muszę nauczyć się, by intuicyjnie wyczuwać reakcję moich kolegów - dodaje Amerykanin, dla którego sezon 2014/2015 będzie pierwszym w zawodowej karierze.
- Nie dość, że pierwszy jako profesjonalista, to jeszcze pierwszy poza USA. Czasami jest ciężko się przestawić. Na przykład gra w Europie jest dużo bardziej fizyczna niż myślałem. To, co w USA byłoby odgwizdane jako faul, tutaj jest często puszczane. Jest przyzwolenie na granie z użyciem siły, mięśni, atletyzmu. W NCAA tak nie było i przyznam, na początku to była dla mnie trudność. Teraz już się do tego przyzwyczaiłem - kończy Allen.