Klipy od agentów często przekłamują - rozmowa z Tomaszem Jankowskim, trenerem Polpharmy Starogard Gdański

Tomasz Jankowski na naszych łamach opowiada o budowie składu na sezon 2014/2015. - Szukaliśmy ludzi na dorobku, którzy mają coś do udowodnienia - przyznaje trener Polpharmy.

Karol Wasiek: Polpharma wystartuje w rozgrywkach, chociaż łatwo nie było...

Tomasz Jankowski: Należałoby zacząć tę rozmowę od tego, że po wielu poważnych problemach organizacyjno-finansowych jednak udało się dopiąć te wszystkie szczegóły, które były niezbędne do wystartowania w lidze. Chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że w trakcie budowy zespołu "kręciliśmy" się wokół jednego z najmniejszych budżetów w lidze. Dodatkowym problemem było to, że dopiero od 4 sierpnia mogliśmy rozmawiać z zawodnikami i podpisywać z nimi kontrakty. Wcześniej tego nie mogliśmy zrobić, bo było za dużo znaków zapytania. Kilku graczy, którzy byli w orbicie moich zainteresowań, po prostu nam uciekło.

Polpharma w nadchodzących rozgrywkach jest autorskim pomysłem Tomasza Jankowskiego. Proszę w takim razie powiedzieć, czego możemy spodziewać się po tym zespole?

- Szukałem zawodników, którzy mają coś do udowodnienia. Mam na tu myśli graczy, którzy wcześniej odgrywali w zespołach nieco mniejsze role, zostali zapomnieni bądź mieli jeden, czy dwa słabsze sezony. Tacy, którzy gwarantują chęć robienia postępu oraz walki w trakcie każdego spotkania. Nie są to zawodnicy, którzy zjedli zęby na koszykówce i mają problem z tą motywacją. Mogę z całą świadomością powiedzieć, że szukałem zawodników na dorobku. Z poprzedniego składu pozostał Grzegorz Kukiełka, Maciek Strzelecki oraz Filip Struski. Z nimi cały czas trzymałem kontakt. Do składu doszli Piotrek Robak, Bartosz Bochno, Kacper Sęk, Olek Lebiedziński oraz Szymon Długosz.
[ad=rectangle]

A innych zawodników z poprzedniego sezonu nie widział pan w nowym zestawieniu?

- Prowadziłem rozmowy z Iwo Kitzingerem. Chciałem, żeby został w naszym składzie, ale niestety nie udało się nam dojść do porozumienia. Iwo po zakończonym sezonie stwierdził, że chce wrócić na swój dawny pułap finansowy, którego my nie jesteśmy w stanie spełnić. Gdzieś tam zabrakło tego porozumienia pomiędzy dwiema stronami.
Podobna sprawa była z Ovidisujem Varanauskasem, którego bardzo pozytywnie oceniam. Chciałem, żeby został i grał dla naszego zespołu w kolejnym sezonie. Jego oczekiwania finansowe poszły jednak bardzo mocno w górę - nie ukrywam, że byłem mocno zdziwiony tym faktem.

Kevin Johnson?

- Trzeba zacząć od tego, że jego pozyskanie okazało się bardzo dobrym wyborem. Kevin zrobił bardzo dobrą robotę w poprzednim sezonie. Był najlepszym zbierającym w lidze polskiej. Robił to znakomicie. Aczkolwiek jego pułap finansowy wzrósł dwukrotnie.

Nie ma pan takiego zdania, że przypadek Johnsona to idealny przykład na to, że można za mniejsze pieniądze poszukać kogoś, kto będzie gwarantował odpowiedni poziom.

- Oczywiście, że można. Ale to, o czym ty mówisz, bardziej sprawdza się w trakcie rozgrywek. Są zawodnicy, którzy nie chcą zejść ze swoich oczekiwań finansowych, ale po jakimś czasie zaczynają zupełnie inaczej podchodzić do rzeczywistości.

To prawda, że rozmawialiście z Jakubem Parzeńskim?

- Tak. Przedstawiliśmy mu ofertę, ale te rozmowy się nieco przedłużały. W końcu postanowiliśmy wyznaczać dokładną datę zawodnikowi, do kiedy ma się ustosunkować do naszej propozycji. Postawiliśmy sprawę jasno. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, co było równoznaczne z tym, że zawodnik u nas nie będzie grał.

Tomasz Jankowski: Szukaliśmy ludzi na dorobku
Tomasz Jankowski: Szukaliśmy ludzi na dorobku

Dlaczego zdecydowaliście się na zakontraktowanie Jessiego Sappa?

- Zależało mi na tym, żeby był to zawodnik z doświadczeniem w polskiej ligi. Miał nieudany pobyt w Grecji, grał tam dość mało. Muszę powiedzieć, że zawsze mi się ten gracz podobał. To jest gracz, który potrafi z powodzeniem występować na pozycjach 1, jak i 2. Nie ma problemu żadnych z kozłowaniem i rzutem. Jest po bardzo dobrej uczelni. Rozmawiałem z wieloma osobami, które miały z nim styczność i dostałem zapewnienie, że jest to niesamowicie w porządku zawodnik - grający dla zespołu, mający odpowiednią motywację, szacunek u innych graczy. Cieszę się, że taki koszykarz będzie u nas grał.

Jak wyglądało samo poszukiwanie zawodników? Jak pan dokonał tej ostatecznej selekcji?

- Trzeba powiedzieć, że nie jest to łatwe, bo najpierw trzeba zrobić selekcję finansową. Niekiedy pojawiają się kwoty przy zawodnikach, to niektórzy od razu odpadają. Druga selekcja polega na sprawdzeniu, z jakiej uczelni jest dany gracz, jakie osiągnięcia miał zawodnik oraz uczelnia. Na końcu jest przejrzenie dokładnych statystyk i obejrzenie co najmniej dwóch spotkań z jego udziałem.

Klipy od agentów są miarodajne? Tam zwykle są tylko fragmenty akcji ofensywnych...

- Mam nadzieję, że kiedyś ktoś wpadnie na to, żeby dołączyć także elementy defensywne. Przecież to trenerów bardziej interesuje (śmiech). Te klipy są pomocnym narzędziem. Aczkolwiek jak się czasami obejrzy cały mecz to chwytam się za głowę i mówię: " O Boże, to nie jest to. Przecież klipy od agentów zupełnie, co innego pokazywały" (śmiech).

Źródło artykułu: