Nawet we własnej hali wiało chłodem - rozmowa z Adamem Wójcikiem, legendą polskiej koszykówki

Adam Wójcik na naszych łamach wspomina okres swojego pobytu w Prokomie Treflu Sopot. - To były wspaniałe lata mojej kariery - zaznacza legenda polskiej koszykówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Karol Wasiek: Na początek chciałbym zapytać o pańskie wrażenia z akcji marketingowej Trefla Sopot - "złota dekada". Przypadł panu do gustu ten pomysł?

Adam Wójcik: Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Wróciły wspomnienia z tamtych czasów. Fajnie, że zawodnicy, którzy tworzyli tę markę, zostali uhonorowani po latach. Ciekawym pomysłem było jakby połączenie tamtych czasów z teraźniejszością, bo warto odnotować, że w tym gronie wybranych znalazł się m.in. Marcin Stefański oraz Filip Dylewicz.

Trochę czasu już od tych sukcesów minęło, ale wspomnienia wciąż żywe...

- To prawda. To też fajne wspomnienia dla kibiców, którzy wciąż pamiętają o tamtych wspaniałych czasach. Nawet gdy mnie spotykają na ulicach, to często o tym rozmawiają. Doskonale pamiętam te czasy, kiedy świętowaliśmy nasze sukcesy z fanami na "Monciaku" w Sopocie.

[ad=rectangle]

Kibicom chyba najbardziej brakuje tego kontaktu z wielką koszykówką. Wciąż żywo wspominają mecze euroligowe, które odbywały się w Hali Olivia.

- Powiem szczerze, że ja im się wcale nie dziwię. Nie było wówczas hali Ergo Arena i graliśmy w Hali Olivia, a i tak była doskonała atmosfera podczas meczów. Pamiętam te spotkania. Z dachu kapała woda, z kolei parkiet był położony na lodowisku. Nikt wówczas o tym nie mówił, ale nawet we własnej hali wiało chłodem (śmiech).

Był jakiś szczególny moment w tej trzyletniej przygodzie z Prokomem Treflem Sopot?

- Trudno jest tak na szybko odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Ciężko tak sypnąć coś ciekawego z rękawa (śmiech). Każdy sezon coś w sobie miał szczególnego. Najważniejsze jest to, że zarówno ja, jak i kibice mamy pozytywne wspomnienia z tego okresu.

Były takie myśli, żeby w Prokomie Treflu pozostać jeszcze dłużej?

- Uważam, że gdybym został w Sopocie na jeszcze jeden sezon, to do tej pory mieszkałbym w Trójmieście.

Dlaczego?

- Dzieci chodziły do szkoły w Trójmieście, dom we Wrocławiu stał pusty i była taka rozterka w rodzinie. Jednakże ja wyjechałem do Włoch na kolejny sezon. Chociaż pamiętam, że zaczęliśmy się już wówczas rozglądać za działką w Trójmieście, żeby zbudować na niej dom. Ale wszystko spaliło na panewce (śmiech).

Adam Wójcik wspomina okres swojego pobytu w Trójmieście
Adam Wójcik wspomina okres swojego pobytu w Trójmieście

Czemu pan nie został w takim razie w Prokomie Treflu?

- Na początku działacze wyrażali chęć pozostawienia mnie w składzie, ale później zaszły zmiany w klubie i stwierdzono jednak, że moja osoba nie jest potrzebna drużynie. Zacząłem wówczas szukać nowego klubu i dlatego wylądowałem we Włoszech.

Były jakieś inne propozycje? Ktoś z Polski się odzywał?

- Tak, oczywiście, ale ja chciałem wyjechać z kraju, żeby zaczerpnąć nieco nowego "powietrza". Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Poznałem świetnych ludzi we Włoszech.

Mało polskich koszykarzy może pochwalić się tak bogatą karierą...

- Pamiętam taką śmieszną historię. Pewnego razu odbierałem z lotniska Andriję Ciricia i jechaliśmy wówczas na obóz do Jeleniej Góry. Podczas drogi zapytałem go, w ilu klubach grał wcześniej. Wymienił dwa, trzy klubu i to samo pytanie mnie zadał. Musiało trochę czasu upłynąć, zanim wymieniłem wszystkie zespoły. Tak sobie pomyślałem wówczas, że tam gdzie grałem, to miałem kontakt z morzem. Tak było we Włoszech, Grecji, Hiszpanii, Belgii oraz Polsce.

Ma pan jeszcze z kimś kontakt ze "starej gwardii"?

- Tak, oczywiście. Często rozmawiam z Istvanem Nemethem, Michaelem Andersenem. Istvan jest agentem koszykarskim, z kolei Michael ma własną szkółkę koszykarską. Z innymi graczami ten kontakt jest, ale bardziej sporadyczny. Każdy ma swoje zajęcia i nie zawsze jest czas, żeby porozmawiać.

Źródło artykułu: