Marcin Gortat nie ukrywa, że w lipcu podpisze najprawdopodobniej ostatnią umowę w karierze w lidze NBA. Gracz liczy na pokaźną sumę w nowej umowie. Jednakże sam zawodnik przyznaje, że przy wyborze klubu będzie również kierował się innymi czynnikami. Jakimi?
[ad=rectangle]
- Na pewno nie zagram w drużynie, w której jest przebudowa. Takie zespoły nie wchodzą w grę. Interesują mnie tylko takie, które grają o mistrzostwo NBA, a jak wiadomo, w takich drużynach właściciele są pasjonatami - mówi Gortat. Czynnik "właścicielski" jest dość interesujący w kontekście przyszłości zawodnika.
Najbardziej znanym właścicielem w NBA jest Mark Cuban, który jest sternikiem Dallas Mavericks. Czy to coś oznacza? - To prawda. On jest numer jeden. To prawdziwy pasjonat. On wie o koszykówce bardzo dużo. Inaczej się gra mając takiego właściciela. Zresztą w NBA właściciele dzielą się na biznesmenów i pasjonatów. Ci pierwsi nie chcą wkładać za bardzo dużych pieniędzy w zespół, z kolei ta druga grupa nie ma z tym problemu. Może nawet płacić podatek od luksusu - dodaje Gortat, który podkreśla, że najważniejszym czynnikiem będzie rozgrywający.
- Nie mogę grać z zawodnikiem na pozycji numer jeden, który jest "ślepy" i jego oczy są skierowane w parkiet. Nie potrafię i nie mogę sobie pozwolić na grę z takim zawodnikiem. Na pewno bardzo ważne będzie to, żeby moja rola w zespole była duża - zaznacza Marcin Gortat.