Craig Brackins: Najgorsze uczucie w życiu

Stelmet Zielona Góra zakończył rozgrywki 2013/2014 na drugim miejscu podium. - To zdecydowanie najgorszy moment w mojej sportowej karierze - powiedział Amerykanin Craig Brackins.

Craig Brackins był jednym z najskuteczniejszych koszykarzy Stelmetu Zielona Góra w finałowej rywalizacji z PGE Turowem Zgorzelec. W sześciu meczach Amerykanin zdobywał przeciętnie 9,8 punktu, a w spotkaniu numer pięć to jego trzy trójki podcięły skrzydła rywalom i przedłużyły serię o jedno spotkanie. Ogółem jednak 27-latek, tak jak i jego koledzy z Zielonej Góry, musiał uznać wyższość zgorzeleckiego klubu.
[ad=rectangle]
- To zdecydowanie najgorszy moment w mojej sportowej karierze. Być tak blisko złota i go nie zdobyć to starszne uczucie. Każda porażka jest bolesna, ale porażka w wielkim finale ma zupełnie inny smak. Smak, którego nikt nie chce poznać - mówił Amerykanin tuż po ceremonii wręczenia medali. Srebrny krążek, który wisiał na jego szyi, nie robił na nim żadnego wrażenia.

- Z jednej strony wiem, że nie da się wygrać wszystkiego i na każdego mistrza kiedyś przychodzi czas, ale z drugiej strony - sportowiec nigdy nie zaakceptuje faktu, że może przegrać. Zawsze i w każdych okolicznościach chce wygrywać - tłumaczył Brackins.

Po zwycięstwie w piątym meczu finału, gdy Stelmet zmniejszył dystans do PGE Turowa do wyniku 3-2, wydawało się, że to zielongórzanie są na fali wznoszącej i w szóstym spotkaniu wykorzystają atut własnego parkietu. Nic bardziej mylnego. Pięć tysięcy kibiców, z których znakomitą większość stanowili fani drużyny gospodarzy, musiało przeżyć przegraną swojego zespołu.

- Źle czuję się z tym, że ich rozczarowaliśmy. Jednocześnie też rozczarowaliśmy samych siebie - komentował Amerykanin.

PGE Turów wygrał 4-2, stawiając się w bardzo dobrym położeniu po dwóch pierwszych meczach u siebie. Wygrywając wówczas dwukrotnie, zgorzelczanie przepchnęli Stelmet nad przepaść, od której ostatecznie nie udało się im uciec.

- Źle rozpoczęliśmy ten finał. Dwie porażki na początku sprawiły, że znaleźliśmy w bardzo trudnej pozycji. Potem była chwila radości, bo wygraliśmy trzeci mecz, ale w czwartym znowu pozwoliliśmy im przypchnąć nas do muru. Ogółem szarpaliśmy się w tym finale i z przeciwnikiem, i z własnymi słabościami, co dobitnie pokazał mecz ostatni. Turów spokojnie kontrolował przebieg starcia, a my graliśmy zrywami - opowiadał Brackins.

W lato koszykarz podpisał roczny kontrakt z opcją przedłużenia. Teraz więc od włodarzy klubu oraz sztabu trenerskiego zależy, czy Amerykanin zostanie w zespole na sezon 2014/2015.

- Nie będę się teraz tym zajmował. Opcja prolongaty jest, można ją wykorzystać. Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie wracam do domu, do mamy i chcę trochę odpocząć fizycznie oraz psychicznie - zakończył zawodnik.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/url][/b]

Źródło artykułu: