Po minimalnej czwartkowej porażce przed własną publicznością, kiedy Trefl uległ Rosie zaledwie jednym punktem (75:76), Darius Maskoliunas był bardzo zdenerwowany na swoich podopiecznych. Zdecydowanie inaczej było w niedzielę w Radomiu, gdzie sopocianie wygrali pewnie 73:60.
[ad=rectangle]
- Po pierwsze chcę podziękować chłopakom z mojego zespołu, bo już po raz któryś w tym sezonie i w play-offach byliśmy pod ścianą - zwrócił uwagę trener. Hala Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji wypełniła się do ostatniego miejsca, jak nieczęsto w tym sezonie. Fani miejscowych liczyli na udane zakończenie rozgrywek w wykonaniu swoich pupili i celebrowanie zdobycia brązowych medali na własnym terenie. Tak się jednak nie stało.
- Graliśmy na wyjeździe, gdzie zespół przeciwnika był wspierany bardzo dobrym dopingiem. Kibice się spisali. Tym bardziej cieszy więc nas to zwycięstwo - podkreślił Litwin.
Zawodnicy obu ekip czuli rangę niedzielnego pojedynku. - Mecz był bardzo nerwowy - zaznaczył opiekun sopocian. - Dobre jest to, że dobrze rozpoczęliśmy ten mecz i przez całe czterdzieści minut, z bardzo małymi interwałami, mieliśmy kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie - cieszył się.
Kilka razy Rosa zbliżała się do Trefla. Tak było chociażby na niespełna 4 minuty przed końcową syreną, gdy po dwóch rzutach osobistych w wykonaniu Jakuba Dłoniaka wynik wynosił 55:65. - W momentach, w których Rosa zmniejszała straty, nie rozsypaliśmy się, ciężko pracowaliśmy w obronie i mamy tego skutek - mówił Maskoliunas.
W latach 2003-2005 Litwin dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski w barwach ówczesnego Prokomu Trefla. Co prawda teraz jego zespół nie zdołał awansować do finału Tauron Basket Ligi, ale szkoleniowiec liczy na zajęcie trzeciego miejsca. - Wracamy do Sopotu i będziemy gotowi na trzeci, decydujący mecz - zapowiedział.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]