Mówi się, że play-offy to czas weteranów. Choć Łukaszowi Majewskiemu do miana takiego zawodnika jeszcze sporo brakuje - obecnie ma 31 lat - to można powiedzieć, że jest graczem doświadczonym. Ogranie świetnie wykorzystuje w starciach z Anwilem. Choć dobre występy zaliczył już we Włocławku, Rosie nie udało się wywieźć stamtąd zwycięstwa. Przełamanie nastąpiło jednak w Radomiu.
[ad=rectangle]
Przyjezdni wystąpili praktycznie tylko w siedmiu. - Nie powiedziałbym, że "zabiegaliśmy" Anwil, bo cały czas był w grze i walczył - mówi skrzydłowy, który żałuje tego, że z Kujaw jego drużyna wróciła na tarczy. Można było pokusić się o przynajmniej jeden triumf. - Szkoda, bo teraz, przed czwartkowym spotkaniem, bylibyśmy w zupełnie innym położeniu - przyznaje. - Wtedy zespół przyjezdny myślami jest już w domu, co można wykorzystać - zaznacza.
Rodowity radomianin zgadza się ze stwierdzeniem, iż spotkały się dwie drużyny o bardzo zbliżonym potencjale. Przecież losy dwóch wcześniejszych konfrontacji ważyły się niemalże do ostatnich sekund, a o końcowym rozstrzygnięciu drugiej musiały zadecydować aż dwie dogrywki.
W najbardziej odpowiednim momencie do formy powrócił Kirk Archibeque, zdobywca 21 punktów i 7 zbiórek. Jego absencja trwała dość długo. - Trzeba było trochę się przyzwyczaić na nowo do obecności Kirka na parkiecie - nie ukrywa Majewski. Wcześniej starali się go zastąpić koledzy. - Co prawda czuł jeszcze "brak nóg", ale wydatnie nam pomógł - podkreśla "Maja".
Amerykański center, co udowodniły wcześniejsze starcia, jest bezcenny. - Tymi meczami Kirk dochodzi do siebie. Naprzeciwko ma Seida Hajricia , który jest bardzo dobrym zawodnikiem. Na pewno wpływ na dyspozycję środkowego rywali miało zmęczenie - Serb zagrał niemalże 90 minut w dwóch pierwszych starciach! - przypomina.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]