Sarunas Vasiliauskas: I co z tego, że Stutz rzucił nam 29 punktów?

Sopocianie dali rzucić Garrettowi Stutzowi 29 punktów, ale i tak mogli cieszyć się ze zwycięstwa. - Jeden gracz meczu nie wygra, to proste - mówi Sarunas Vasiliauskas, zawodnik Trefla.

W premierowym pojedynku ćwierćfinałowym Trefl Sopot pokonał Energę Czarnych Słupsk 77:71. Goście mocno postawili się faworyzowanym gospodarzom - w połowie drugiej kwarty prowadzili nawet 25:15, ale później rozpoczął się koncert gry Trefla. Podopieczni Dariusa Maskoliunasa zanotowali run 21:2 i zbudowali ponad dziesięciopunktową przewagę, której nie oddali do samego końca.

[ad=rectangle]

- Byliśmy nerwowi na samym początku. Nie umieliśmy znaleźć swojego sposobu gry, ale to się zmieniło już w drugiej kwarcie. Od tamtego czasu kontrolowaliśmy grę i wszystko szło po naszej myśli. Kluczem do tego zwycięstwa był fakt, że szybko odrobiliśmy straty z pierwszej kwarty - zaznacza Sarunas Vasiliauskas, który w drugiej połowie trafiał ważne rzuty, które przypieczętowały zwycięstwo gospodarzom.

- Znamy bardzo dobrze zespół Energi Czarnych Słupsk. Tak naprawdę ciężko czymś zaskoczyć ekipę Andreja Urlepa, bo oni też nas znają na wylot - dodaje litewski rozgrywający, który zdobył 13 punktów i miał 4 asysty.

Vasiliauskas podkreśla, że w kolejnym meczu sopocianie będą musieli zwrócić większą uwagę na Garretta Stutza, który rzucił w pierwszym meczu aż 29 oczek. - To prawda, że rzucił nam tyle oczek, ale w sumie co z tego wynikło dobrego dla ich zespołu? Nic. Bo jeden zawodnik nigdy sam meczu nie wygra. To stara koszykarska prawda, ale prawdą jest, że trzeba go mocniej przypilnować - komentuje Litwin.

- Cieszy mnie fakt, że dobrze rozpoczęliśmy tę najważniejszą część sezonu. Zwycięstwo zawsze buduje i pozwala z optymizmem patrzeć do przodu. To są play-offy, więc tak naprawdę rozgrywki zaczynają się od zera - podkreśla Sarunas Vasiliauskas.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: