Włocławianie mieli swoje pięć minut. Dosłownie. Właśnie tyle czasu potrzebowali zawodnicy Miliji Bogicevicia, aby objąć wyraźne prowadzenie, aby zaprezentować swoje nieprzeciętne umiejętności. Tyle że, jak to zwykle w takich przypadkach bywa, na tym się skończyło. Ich gwiazda zgasła. Koszykarze Anwilu stanęli w miejscu i mieli coraz większe problemy z grą w ofensywie.
Nie było zatem najmniejszym zaskoczeniem to, że radomianie, wcześniej grający przeciętnie, zdołali doprowadzić do wyrównania. Może nie kleiła im się gra w strefie podkoszowej, gdzie przeważnie pudłowali, ale za to Robert Witka i spółka byli skuteczni w rzutach z dystansu. Rosa zdołała się jednak poprawić w drugiej odsłonie - wykorzystywała straty przeciwnika, lepiej grała w pobliżu kosza, wreszcie miała solidną efektywność.
[ad=rectangle]
Gospodarze znaleźli się w poważnych tarapatach, bo ich gra, poza pierwszymi minutami, pozostawiała wiele do życzenia. Nie tylko w defensywie, ale również w ataku. Niby opcji nie brakowało, w rzutach za dwa skuteczność była na naprawdę wysokim poziomie, ale czegoś im jednak brakowało. Toteż na przerwę w lepszym położeniu schodzili podopieczni Wojciecha Kamińskiego.
Niemożliwe było, aby to było ostatnie słowo włocławian. Rzeczywiście, "Rottweilery" w trzeciej odsłonie ponownie zaczęły grać solidnie w ofensywie. Istotne było to, że zagraniczni zawodnicy grali naprawdę skutecznie, w szczególności Paul Graham i Jordan Callahan. Radomianie zostali wytrąceni z równowagi, a ich gra wyglądała jeszcze gorzej po zejściu z parkietu Kamila Łączyńskiego.
Rosa nadal była jednak blisko przeciwnika. Strata wcale nie była wysoka, ale goście mogli mieć spore obawy. Co prawda na początku czwartej kwarty kontuzji doznał Michał Sokołowski, ale włocławianie zdołali nawet powiększyć prowadzenie. Wydawało się nawet, że gracze Kamińskiego nie zdołają się podnieść po tym ciosie, ale niespełna półtora minuty dobrej i skutecznej gry (zwłaszcza Jakuba Dłoniaka ) wystarczyło, aby ponownie zbliżyć się do Anwilu.
To, co działo się w końcówce, naprawdę wywołało ogromne emocje. Zespół z Radomia nie dał za wygraną i za sprawą świetnej gry Dłoniaka wyszedł nawet na prowadzenie. Ale na finiszu goście już nie wytrzymali - ani nie potrafili zatrzymać "Rottweilerów", ani też nie byli w stanie powiększyć swojego dorobku, wskutek czego doznali porażki.
Anwil Włocławek - Rosa Radom 83:77 (23:23, 16:22, 22:14, 22:18)
Anwil: Callahan 21, Kostrzewski 16, Graham 14, Hajrić 10, Pamuła 9, Sokołowski 7, Mijatović 4, Witliński 2.
Rosa: Witka 19, Majewski 13, Dłoniak 11, Lucious 9, Zalewski 6, Łączyński 5, Adams 4, Jeszke 2, Kardaś 0.